Boisko

Katniss wychodzi na boisko z miotłą w ręku. Rozgląda się, po czym upewniona, że nikt jej nie widzi, wsiada na miotłę. Szczęślia wykonuje kilka kółek dookoła boiska, a potem zaczyna się już po prostu bawić szybkością swojej miotły, śmiejąc się radośnie.

Kiedy tylko obudził ją ten straszny ból głowy, wiedziała,że tylko jedna rzecz morze jej pomóc. Od razu chwyciła za miotłę i pognała na boisko.
Kiedy tylko się tam znalazła, rozejrzała się szybko, czy nikogo, już tu niema.
Wsiadła na miotłę i momentalnie wzbiła się w powietrze. O tak, na kaca może pomóc tylko i wyłącznie szybkość jej miotły, świst powietrza w uszach i zapomnienie o całym świecie, na rzecz tego wspaniałego lotu.
Kochała to, tel świst powietrza, gładką rączkę swojej miotły...
Jedyny lek na wszystkie dolegliwości.

To był ciężki dzień w szkole dla Elisabeth. Nie dość, że dowiedziała się iż jej brat zostaje nauczyciele wróżbiarstwa. Prawdziwy obciach, będzie chodził w zwiewnych fatałaszkach po szkole i mamrotał o trzecim oku To jeszcze dostała niezadowalający z historii magii, nigdy nie szla jej dobrze. Te wszystkie fakty i tak dalej. Westchnęła, na zły dzień pomoże trening, odkąd tu przyszła ani razu nie latała. Wskoczyła z kaflem pod ręką na miotłę i odbiła się mocno nogami od ziemi. Miotła szarpnęła i wzleciała w górę. Podleciała do bramek. Czy granie samej ze sobą jest żałosne? Wzruszyła ramionami i rozpoczęła przerzucanie kafla przez bramkę z różnymi wariacjami i łapała go po drugiej stronie. Wyglądało to dość widowiskowo.

Saphira nie miała jakoś specjalnie przydołowanego dnia. Na lekcjach było w sumie nudno, nic szczególnego. Jedyne co, to nie widziała nigdzie znowu Gabe'a, który chyba rzeczywiście postanowił jej unikać... niedobrze. Musiała go dzisiaj znaleźć, bez 'zapasów' ani rusz do jutra.
Brunetka przyszła na boisko zwyczajnie żeby pocwiczyć, ze względu na zbliżające się rozgrywki. W sumie nie wiedziała, po co poszła do drużyny. Lubiła grać, i oczywiście nie wątpiła w to, że jest dobra, no ale. Zresztą, nieważne. Weszłą na murawę z miotłą w ręce i popatrzyła w górę, mrużąc lekko oczy. Z tej odległości mogła tylko stwierdzić, że to dzierwczyna, patrząc na jej długie ciemne włosy, tyle. Ale można sprawdzić. Ślizgonka wzbiła się w powietrze, z zadowoleniem odczuwajac na twarzy smagające podmuchy wiatru.
- Aż tak się nudzisz? - spytała z lekkim uśmiechem pod nosem, poznając ślizgonkę z tego samego roku. Zawsze to lepiej, niż granie samej ze sobą.

Uśmiechnęła się lekko ironicznie do dziewczyny, Pamiętała ją jak raz podeszła do niej na kamiennych ławkach z blantem. Przyszłą potrenować? Czyżby też była w szkolnej drużynie? Ciekawe na jakiej pozycji gra. - Wyładowuje emocje - odparła. Podrzuciła kafla i kopnęła go nogą, celując w dziewczynę.

Saph prychnęła cicho pod nosem, niedosłyszalnie raczej dla dziewczyny. Bez większego trudu złapała kafla, lecąc w kierunku bramek, by po chwili w jednym momencie zawrócić i rzucić w jej stronę. Nie miała problemów z refleksem i może też przez to była szukającym.
- Samowystarczalna, pewnie ci przeszkadzam, w lataniu z jednej strony bramki na drugą? - spytała retorycznie z pewną dozą złosliwości, której nie mogła powstrzymać zwłaszcza po wyrazie twarzy ślizgonki.

Uśmiechnęła się. Dziewczyna miała refleks. To dobrze, oznaczało to, ze będą mieć drużynę na wysokim poziomie. Jeśli cała reszta tez tak dobrze gra to zapowiadały się bardzo ciekawe mecze. Uderzyła lecącą piłkę tyłem miotły celując w jedną ze środkowych bramek. W odpowiedzi na zgryźliwość Ślizgonki uśmiechnęła się tylko krążąc wokół bramek.

Skierowała się od razu w strone bramek, żeby złapać kafla. Uniosła się na miotle na jednej ręce nieco i wyhyliła się znacznie, czując po chwili w ręce piłkę. Musiała się w koncu troche ;powyginać' i nie chodziło tu o żadne popisy. Miała wrażenie, że wieki nie latała, a musiała poćwiczyć przed meczami, jednak stwierdziła w myślach zdecydowanie, że tego się chyba nie zapomina...
- Na jakiej pozyci jesteś? - spytała ot tak, swobodnym tonem, raczej zeby siepo prostu odezwać. W koncu przebywanie tylko z trzema chłopakami moze być meczące, wbrw pozorom. A Cay zniknęła. Może z tą sie dogadają... Rzuciła do dziewczyny podkręconą piłkę bardziej w dół, zawisając w powietrzu.

Elisabeth na szczęście była w dobrej formie. W starej szkole też grała w quidditcha. Poza tym ćwiczyła często z bratem. Przylgnęła płasko do miotły i ruszyła w dół za piłką. Po chwili trzymała ją już pod ręką i wracała w stronę bramek minęła Saphire, przeleciała przez jedną z obręczy - Jestem ścigającym, a ty? - domyślała się, ze ona też, ale chciała się upewnić. Rzuciła piłkę w stronę dziewczyny.

Obserwowałą to, jak lata, poniekąd oceniając możliwości drużyny. Na razie nie znałą nikogo więcej, kto do niej należał, ale jak na razie nie było tak źle. Oby reszta okazała się w równie dobrej formie.
- Szukająca. - odpowiedziała z nieznacznym uśmiechem pod nosem. No włąśnie, jej by sie prydało bardziej ze zniczem poćwiczyć, nie kaflem... ale było stanowczo za ciemno już. Nawet nie zwróciła uwagi na godzinę wcześniej. Złapała piłkę i rzuciła ją do dziewczyny przez jedną z pętel, jednak nie trafiając w obręcz. No tak, dlatego nie chciała być ścigajacą. Łapanie znicza szło jej o wiele lepiej.
- Schodzisz już? - spytała z intonacją dajacą do zrozumienia, że ona ma włąsnie taki zamiar. Poćwiczy w dzień, jak będzie lepsza widoczność, teraz nie widziała już sensu.

/sorry, że wczoraj nie odpisałam już^^ ycd xd

Złapała piłkę za obręczą. Rzeczywiście robiło się już ciemno i powoli piłka przestawała być widoczna mimo swoich dużych rozmiarów. Co innego gdyby boisko było dobrze oświetlone, jak podczas meczów - Myślałam, ze szukająca, bo całkiem nie najgorzej Ci idzie z kaflem - uśmiechnęła się, nie był to do końca serdeczny uśmiech ale przy odrobinie dobrej woli można było go za taki uznać. Odesłała piłkę do szatni machnięciem różdżki. - Chyba tak nie ma sensu grać w takiej ciemnicy - odparła.

- Wiem. - mruknęła, raczej nie dosłyszalnie do ślizgonki. Nie powina oczekiwać w tym momencie od niej słów na wzór podziekowania... nie, nawet jej to do głowy nie przyszło. To byo jasne przecież, nie? xd.
- To chodź - rzuciła do niej, kierując się ku ziemi. Metr nad trawą zeskoczyła już z miotły i popatrzyła za dziewczyną żeby się zorientować, czy wraca też do zamku.
- Nie jesteś ze mna w dormitorium, prawda? - spytała, przeczesując potargane przez wiatr pasma czarnych włosów palcami. Ostatnio jakoś rzadziej sypiała u siebie i szczerze przestała się orientować, zwłaszcza przy nowoprzybyłych uczniach. A pasowałoby.

Nie oczekiwała podziękowań za pochwałę. Powiedziała tylko to co myślała. Była przekonana, ze dziewczyna jest ścigającą, wiec wiadomość o tym, że jednak nie, ją trochę zdziwiła. Z drugiej strony ucieszyła się, ze zawodnicy prezentują sobą wysoki poziom. Skierowała miotłę ku ziemi. Opadła delikatnie na trawę - Nie, raczej nie - odparła krótko i skierowała się w stronę zamku. Spoglądając do tyłu czy dziewczyna też idzie.

Gdy dziewczyna ja minęła, Saph przewróciła mimowolnie oczami wymownie i ruszyła za nią. Miotłę odesłała zaklęciem do dormitorium, bo nie chciało się jej jej nosić i zrównała krok
- Zróbmy coś, bo w końcu cały Slyth zamuli - mruknęła niezadowolona. To ją przerazało. Jakoś tak za spokojnie siezrobiło, nie było do kogo się czasem odezwać.
- Gatringer... - mruknęła pod nosem, dosłyszalnie jednak też znacząco- rodzinka w szkole? - spytała z lekko złosliwym uśmiechem pod nosem, zerkając na brunetkę, jednak z jakoś lekkimi błyskami rozbawienia w oczach.

Elisabeth skrzywiła się wyraźnie na wspomnienie o 'rodzince'. Czyżby jej brat już zaczął bieganie po szkole w zwiewnych kolorowych ciuszkach i wróżył wszystkim co ładniejszym uczennicom z fusów herbaty? Wzniosła wzrok ku niebu. Kochała swojego brata, w końcu to rodzina nie ważne jaka by była, ale jego szósty zmysł był nieszczęsną pomyłką losu - Niestety - burknęła w odpowiedzi. Miała nadzieje, ze dziewczyna nie miała jeszcze z nim lekcji. Ślizgon wróżbitą. Odpaliła papierosa. Rodzinny nałóg - Miałaś okazje mieć z nim zajęcia? - Sama nie wiedziała jaki z niego nauczyciel.

Reakcja dziewczyny tylko powiększyła nieznacznie uśmiech na twarzy Saphiry. No tak, gdyby Gabe postanowił być w przyszłości wróżbitą, zabiłaby go pewnie śmiechem.
- Nie, jeszcze nie. Ale ciekawie musi być - stwierdziła z rozbaweniem poruszając brwiami. nie ruszało jej zachowanie dziewczyny, ona tu widziała zabawę. Przystojny był.
Zerknęła na fajkę tylko przelotnie, odnotowujac w głowie, że musi iść prosto do chłopaków dzisiaj. I miała gdzieś, czy braciszek zmienił zdanie, czy nie. Już wypaliła wszystkie skręty, więc jutro ją będzie trafiał szlag. Proste.
- Ty chodzisz na wróżbiarstwo? - spytała ot tak, swobodnym tonem. Sama wybrała ten przedmiot chyba tylko po to, żeby mieć kiedy odespać noce. A to całe wewnętrzne oko ją albo nudziło, albo rozbawiało, w zależnosi od nastroju, nic więcej.

- Nie, nie wierze w...swój talent - odparła krzywiąc się - Mój brat nie przywiązuje zbyt wielkiej uwagi.. do swojego przedmiotu - Powiedziała wyobrażając go sobie zaglądającego z zainteresowaniem do filiżanki. Szybko przegnała to wyobrażenie - Masz ochotę na ognistą? - spytała. Miała akurat w pokoju wspólnym jedną butelkę przywiezioną z domu. Jak do tej pory nie znalazła okazji by ja otworzyć i nadal się nie zapowiadało by takowa miała nastąpić.

- Czyli zapowiada się ciekawie - stwierdziła, wcale nie zbita z tropu jej nastawieniem. Taki nauczyciel, mający gdzieś przedmiot, ciekawie. Parsknęła cicho pod nosem, tłumiąc cichy śmiech - jutro mam chyba lekcje. - dodała bardziej do siebie, zastanawiając się, czy ak jest. Nawet nie pamiętała zbyt dobrze, sprawdzi w pokoju. Na postawioną prozycję oczy jej nieznacznie zabłysły i uniosła lekko brew pytajaco
- Chcesz się z prefektem spijać? - spytała podejrzliwie, może nawet chwilowo robiąc wrażenie rzeczywiście kogos anty-alkoholowego. BYła dobrą aktorką, ale tu jednak spasowała, bez przesady. Ona i brak 'takich' rozrywek? Haha.
- Jasne, prowadź. - powiedziała więc po chwili, kierując się już prosto do zamku.

/pisz już może w pw albo dormitorium;]/