Pomost.

fsdfafsd

Wyszedł na pomost z nudów. Usiadł tam i wyciągnął fajkę. Odpalił sobie spokojnie patrząc na jezioro. Zamyślił się. W sumie nawet nie wiadomo o czym myślał, jednak przez chwile nie kontaktował ze światem. Oparł się wygodnie rękoma za plecami i patrzył na tafle jeziora. Było wolne, sobota, a on siedział w szkole. Staczal się. Przynajmniej takie odnosił wrażenie. Powinni coś zrobić całą grupą, ale Cay nie ma, Chace zamula, Saph zniknęła, Gabe... no Gabe to Gabe. Westchnął cicho. Jeszcze kilka miesięcy i wyjdzie z tej szkoły. Wreszcie.

Wyszła się przewietrzyć, pooddychać świeżym powietrzem, porobić coś innego niż siedzenie w wieży. W ręku trzymała książkę, jakieś pierwsze lepsze romansidło które znowu okazało się być głupszym niż na to wyglądało. Może i była niepoprawną romantyczką, ale bez przesady. Wiedziała że niektóre rzeczy się po prostu nie zdarzają. Doszła na pomost uśmiechając się do samej siebie i stanęła obok znanego z eliksirów chłopaka. - Zgubiłeś tam coś? - Spytała wesoło przejeżdżając ręką po włosach, które ładnie dzisiaj się układały. Oparła się o balustradę i spojrzała w dól.

Kiedy usłyszał czyjs głos ocknął się i spojrzał na dziewczynę. Usmiechnął się pod nosem.
- Zgubiłem? Raczej szukam czegoś czego jeszcze nie miałem. - powiedział niby zamyślonym tonem. No to że po prostu poszedł żeby odpocząć od lochów to już nie ważne. Pogra przez chwile romantyka czy coś takiego. W sumie nawet nie wiedział jak tacy się zachowują, ale to tez nie ważne. Umiał grać i całkiem nieźle mu to teraz wyszło. Przynajmniej miał nadzieje ze dziewczyna jest taka która umiałaby się śmiac z tego, a nie wielki foch bo próbuje być kimś innym.

Powiedzmy że ona uwielbia się śmiać i takie tam, nawet z samej siebie. A dzisiaj miała wyjątkowo dobry humor, a Ryan zawsze był człowiekiem który wzbudzał w niej strasznie pozytywne uczucia. Dziwne, ślizgon wzbudzający pozytywne uczucia. Ale przemilczmy to. Po prostu uśmiechnęła się szeroko, odwracając się twarzą tak by móc na niego patrzeć i na dodatek łapać słoneczne promienie. - a czego jeszcze nigdy nie miałeś? - Spytała zaciekawiona, przygryzając lekko wargę i patrząc na chłopaka swoimi dużymi oczyma. W to akurat mogła uwierzyć. Biedny, okrojony z uczuć ślizgon, aż jej się żal zrobiło chłopaka.

Zasmiał się słysząc jej pytanie.
- Ciebie, skarbie. - powiedział patrząc na nią poważnie a potem się ponownie zaśmiał. Ten biedny, okrojony z uczuć ślizgon miał dziś bardzo dobry humor. To w sumie było dziwne, ale tak chyba na niego działało to że od dawna nie widział się z nikim z elyty. Odpoczywał od nich i przy okazji... normalniał. No może to lekkie przegięcie, ale miał o wiele lepszy humor niż zwykle. Tak, to serio było dziwne.

Spojrzała na niego z pokrętnym uśmiechem i przekręciła się tak, żeby tyłem opierać się o balustradę. Posłała mu ów wesoły uśmieszek - Więc o to jestem - Powiedziała dumnie, wiedząc doskonale że to żarty. Może więc ślizgon powinien wypisać się z elity i po prostu siedzieć ze zwykłymi, szarymi uczniami? Swoją drogą to trochę dziwne. Tak wpływają na niego zwykli ludzie.
Poprawiła ręką długą do kolana spódnicę i spojrzała gdzieś na błonia. - I co z tym faktem zrobisz? - Spytała, dalej się bawiąc w tą jego grę pod tytułem udaję że szukam i znajduje.

Wstał i oparł się rękoma po bokach jej ciała. Patrzył jej w oczy rozbawiony. A może to pogoda po prostu tak na niego działała? W sumie nie wazne było co, miał dobry humor.
- Hm... Skoro cie szukałem i znalazłem... nie miałem dalszych planów. - powiedział rozbawiony patrząc jej w oczy. Nachylił się jakby chciał ją pocałować jednak zaraz sie odsunął na ponownie tą samą odległosć. Tak jakby chciał coś zrobić ale się rozmyślił. Ale w sumie przez ten cały czas to była tylko zabawa. Gra, ciekawa ale tylko gra. No może chciałby coś z krukonką, ale w sumie... Bał się żeby nie było jak z tą gryfonką.

Wyszła z zamku z zamiarem spaceru, zwrócił się w stronę jeziora, ktoś tam już jest. Za późno na ucieczkę już ją zobaczyli.
- Siemka, - mruknęła - co porabiacie?
Miała zamiar przeprowadzić krótką rozmowę i uciec jak najszybciej, jak najdalej. Chciała być sama, porozmyślać, pomarzyć. Morzyć o życiu, jakie chciała by mieć, jakiego nigdy nie miała. O tym co ją ominęło. Nie, nie chciała się nad sobą użalać, to zdecydowanie nie było w jej naturze, chciała po prostu pomarzyć.

Uśmiechnęła się widząc jak blisko stoi, już nawet rozchyliła lekko wargi, czekając na pocałunek ale się oddalił. Przewróciła oczami i spojrzała na swoje buty. Całkiem w jej stylu, ładne, zgrabne ale to szczegół. - Nie masz planów? - Spytała podnosząc głowę i udając zawiedzioną. Oczywiście, gra nic więcej. Marceline była przekonana o swojej urodzie, ale gdzieżby tam jej startować nawet do ślizgona. Co innego że obecnie nie chciała. Koniec roku nieubłaganie nadchodził więc powinna się skupić na ocenach. Rozbawiona uderzyła go lekko książką w głowę i w tym momencie właśnie nadeszła jakaś dziewczyna. Hewson zmierzyła ją spojrzeniem, mrugając przy tym kilka razy. - Opalamy sięęęę - powiedziała przyjaznym głosem.

Skrzywił się kiedy go walnęła książką.
- Uważaj, bo przez przypadek przelecisz przez bramkę i wpadniesz do jeziora. - powiedział typowo ślizgońskim tonem. Zaraz jednak sie zaśmiał. No najważniejsze ze oboje wiedzą że to gra. Kiedy podeszła druga dziewczyna wyszczerzył się do niej szeroko.
- gdzie tam opalamy... Namawiam panienkę Hewson żeby sobie popływała. - powiedział znowu przenosząc wzrok na krukonkę. Jednak nie odsuwał się od niej mimo ze powinien. Ale słynał z tego ze żadko kiedy robił to co powinien.

Od razu poczuła do niego przyjazne uczucia, choć to ślizgon. Może to ten uśmiech, a może to że nie zdawał się z samymi ślizgonami.
- Może najpierw sam sprawdzisz czy woda jest ciepła? - Spytała szczerząc się do dziewczyny. - no chyba, że nie umiesz pływać/ - To było silniejsze od niej, sam fakt, że ona był gryfonką, a on ślizgonem zmuszał ją do tego, miała nadzieje, że nie odczuł nuty sarkazmu w wypowiedzianym zdaniu.

Popatrzył na gryfonkę z politowaniem.
- No więc może ty pierwsza. Kobiety mają pierwszeństwo, chyba że nie jesteś kobieta. - bezczelnie obleciał jej ciało wzrokiem. Uśmiechał sie cały czas tak samo. Nawet nie dodał nic złośliwego czy sarkastycznego. No oprócz tego zdania, ale miał za dobry humor zeby się sprzeczać z gryfonką. Chociaż nie miał nic przeciwko takiej wymianie zdań. Wręcz przeciwnie, trening się zawsze przyda. Poza tym, no, to gryfonka, z nią trzeba tak gadać. Mimo tego co o nich móią z krukonami się najlepiej dogadywali, najgorej z gryfonami chociaz z nimi zawsze zabawnie było.

- Ja to bym się raczej zastanawiała, czy ty aby nie jesteś kobietą. - Chciał wojny to ją ma.
Uśmiechnęła się i wrzuciła kamień do wody, myśląc o tym po co tu przyszła. Nie chciała się kłócić, ale sam zaczął, tamto może poczekać.

Kto tu mówi o kłótniach? To zwykła prosta dyskusja której aktualnie potrzebował, a że krukonka widać się zamyśliła to przeniósł się na gryfonkę.
- Chcesz sprawdzić? - zapytał wyzywająco. No nie będzie wątpiła w jego męskość. Jak chce to może jej udowodnić. Tylko zaczął się zastanawiać czy dziewczyna wie na czym by to polegało. Jakby wiedziała to chyba już nie byłaby taka chetna. Chyba że każda gryfonka jest napalona jak Nad.

- Nie dzięki. Jeszcze bym oślepła.
I co on może z niej kpić, a ona ma tego wysłuchiwać, o nie tak nie będzie. Sam zaczął, więc ma to czego chciała.
Nigdy nie rozumiała co ci ślizgoni mają w głowach, niby sama musi mieć tego trochę, w końcu cała zasrana rodzinka była w Slytherinie.

- Och, czyżby pana wielkiego ślizgona zatkało?? - Spytała drwiąco.

Zasmiał się cicho.
- Nie pokazałbym ci tak czy inaczej. Jeszcze byś zeszła na zawał z zachwytu. - powiedział rozbawiony kręcąc głową. Odsunął się od krukonki i odpalił papierosa. Przejechał bezczelnie wzrokiem po lecie gryfonki i uśmeichnął się zadowolony. No całkiem niezła była.

Wybuchnęła drwiącym śmiechem.
- Och, widziałam lepsze rzeczy - mruknęła trochę do niego , trochę do siebie.
Nigdy nie pałała specjalną nienawiścią co do ślizgonów, po prostu nie przepadała za nimi, bo co oni sobie myślą, że jak mają czystą krew to mogą wszystko, ona sama miła czystszą od nich wszystkich, a wolała by być "szlamą". Nienawidziła w nich jedynie tego , ze są przekonani o tym, że są tacy wspaniali i lepsi. Myślała, że ten chłopak jest inny, nie taki pusty i głupi, jednak się myliła.

Nie był pusty i głupi. Po prostu miał dobry humor.
- Serio? Na przykład? - zapytał patrząc na nią zaciekawiony. Nie zeby go interesowała czy coś, ale zawsze lepsze to niż siedzenie samemu. Poza tym zaczynało go wkurwiać ze zachowuje się wobec niego tak jakby uważała się za lepszą. To ze był od ślizgonów jeszcze nic nie znaczyło. Akurat dzisiaj miał dobry humor a ona chyba usilnie starała sie mu go zepsuć. Plus był ten ze nie dawał się tak łatwo.

- Nie mam ochoty. - Mruknęła.
Wcale nie chciała go denerwować, może gdyby się tak nie zachowywał mogli by normalnie pogadać.
Obrzuciła go bezwstydnym spojrzeniem. Taki ładny... szkoda, ze ślizgon, ze ślizgońskimi manierami. Inaczej mógłby być nawet fajny, no może nawet potrafi, ale nie co do niej. Co do niej żaden ślizgon nigdy nie był miły, choćby cała jej rodzinka, nie chcieli jej znać, bo matka uciekła z domu i co same sobie świetnie poradziły, bez niech.
Usiadła po turecku i uśmiechnęła się do siebie, patrząc na chłopaka z dołu, taki też była ładny.

Wywrócił oczami.
- Niby czemu? Prowadzimy przyjacielską pogawędkę, a ty do mnie tak nie miło. - usiadł na przeciwko niej. Po chwili wyciągnął do niej paczkę z fajkami jakby też chciała. Czasem potrafił być miły, gorzej tylko ze ona go sprowadzała na ziemię. Zawsze moge znowu się stać złym i niedobrym ślizgonem. Z drugiej jednak strony nie chciało mu się. Kiedy usiadł patrzył na nią z lekkim uśmiechem. Ona tez nie należała do najgorszych co przyjął z zadowoleniem. Nie lubił rozmawiać z ludźmi którzy mu się nie podobali. Co innego faceci, ale w to nie wnikajmy.

Zaprzeczyła ruchem głowy, nie nigdy nie paliła, i nie zamierza.
- Czy ja wiem, czy to taka przyjacielska pogawędka, bywasz nie miły. Jeśli ja też to przepraszam. - Uśmiechnęła się lekko i spojrzała na niego, może nie jest taki jak inni. Może warto zaryzykować rozmowę.
- Sorry, ale na tym musimy skończyć rozmowę, z chęcią, pogadam jeszcze raz, wyślij mi sowę jak będziesz.
Odchodząc cmoknęła go w policzek.

Patrzył na nią zdziwiony kiedy pocałowała go w policzek. Gorzej jej czy jak? Nawet nie znał jej imienia a ona już go całuje w policzek. Zaraz jednak się zaśmiał.
- Jasne, pogadamy sobie. - powiedział nieco chytrze. Może będzie wredny i pogada z nią jak będzie miał zły humor. To by było ciekawe. Potem przeniósł wzrok na krukonkę i uszczypnął ją delikatnie w łydkę.
- Obudź się.

Spokojnym krokiem wszedł na pomost, zatrzymał się niezbyt daleko od brzegu i ukląkł - Lumos Ingentis - mruknął dotykając ostrożnie różdżką tafli wody, która jakby rozbłysła własnym światłem, uśmiechnął się przepraszająco do rozmazanej pary trytonów patrzącej na niego wrogo -Gomeee...mam zadanie do wykonania- chwilę popatrzył i znalazł to czego szukał Nox- światło zgasło, mając nadzieje że trafi wycelował i mruknał -Impervius- wykonał ruch różdżką - Locomotor muszla- po chwili trzymał w rekach kremowo-różową muszlę sporej wielkości. Ukłonił się dworsko, schował różdżkę i spokojnym krokiem wrócił do zamku. Zawsze był dobry w zaklęciach ,a pamięć wyćwiczona przez setki chwytów( co do gitary) które musiał znać tylko pomagała.

- Nie, nie, kochany. Nie ma tak łatwo. - mruknął i popchnął go do jeziora. Ryo z głośnym pluskiem wpadł do wody, po czym wynurzył się z niej z małą ośmiornicą na głowie. Nate nie mogąc wytrzymać ze śmiechu pobiegł do góry, by uniknąć kary ze strony gryfona.
- To za to, że dostałeś takie łatwe zadanie! - krzyknął jeszcze przez ramię i zniknął w zamku.

Z dzikim błyskiem w oku Ryo wylazł z wody i pobiegł za Nate`em.

Elisabeth usiadła na pomoście. Błonia zamku były naprawdę piękne. Spojrzała w niebo i wyciągnęła z torby kremowe piwo. Zimno się robiło a to był dobry sposób na rozgrzanie co prawda bez procentowy, ale piwo było smaczne.Ciekawe co tam słychać w domu i u brata dawno ich nie odwiedzałam Zamyśliła się. Odpaliła papierosa. Nie paliła już dwa dni a tu znowu. Nałóg to nałóg.

Przeciągnęła się, wyrzuciła pustą butelkę do śmietnika, była już 22 postanowiła wrócić do pokoju wspólnego, gdy usłyszala hałasy dobiegające z boiska. A co mi zaszkodzi zobaczyc co tak hałasują. Poszła.

- Nie chciałam wam przeszkadzać. - Stwierdziła, gdy głos chłopaka wyrwał ją z otępienia chwilowego. Oparła się wygodnie o drewnianą balustradę mostu, siedząc tak na dole i spojrzała na niego z rozbawieniem - Ściągasz dziwnych ludzi - dodała jeszcze, z lekkim przekąsem. Nie znała go na tyle dobrze. Jasne gdzieś tam chodzili na wspólne zajęcia, czasami go mijała, ale nic więcej. Zwykłe, kolejne dziecko ze szkoły. Mieszkaniec zielonego domu, nic ciekawego. Przejechała ręką po długich, dzisiaj rozpuszczonych włosach i spojrzała na swoje nogi. Przyglądała się im krytycznie przez kilka chwil zanim nie uświadomiła sobie że ma ładne nogi. I łydki. Najbardziej właśnie lubiła swoje łydki. Dziwne prawda?

Pokrecił głową.
- Nie przeszkadzałabyś. Wręcz przeciwnie, mogłabyś się odezwać. - powiedział spokojnie. Faktycznie ściągał dziwnych ludzi. Nie lubił tego. Potem takie stworzenia się przyklejały i co miał z tym zrobić? Zwykle po prostu wykorzystywał sytuację odwracał się na pięcie i szedł dalej. Gorzej tylko jak natrafi na jakieś uparte dziecko.
Podązył za jej spojrzeniem. Uśmiechnął się lekko pod nosem iwdzac jej nogi. Faktycznie całkiem ładne były. Na tyle ładne ze przyjemnie się na nie patrzyło.

- Mogłabym, ale nie chciałam przeszkadzać w nawiązywaniu przyjaźni między wami - odparła złośliwie, w końcu o ile ją wzrok nie mylił tamta dziewczyna była gryfonką. Idealna na przedstawicielkę pogłębiającej się 'zażyłości' między czerwonymi a ślizgonami. - Pomóż mi wstać - poprosiła, wyciągając w jego stronę rękę. Ot tak, sprawdzi czy jest jednym z tych miłych chłopców, szarmanckich i służących pomocą w każdej chwili. Bo przecież wstać mogła sama. Ale wolała utkwić w nim swoje ślepia i oczekiwać że przyjdzie jej z pomocą.

Patrzył na nią jak na wariatkę. Jednak po chwili wyciągnął do niej rękę zeby jej pomóc. No nic mu nie będzie jak poda jej rękę, prawda?
- Gryfonki są dziwne i głupie. - stwierdził na jej zdanie o nawiązywaniu przyjaźni.
Jakoś nie miał ochoty na przyjaźń z żadną gryfonką, a przynajmniej nie z tymi które spotkał. Nie lubił ich. Były dziwne, zbyt otwarte jak dla niego. No i były gryfonkami. Raz jednej pozwolił na coś więcej i to był ostatni raz. Więcej nie popełni takiego błędu. Jeszcze się czymś zarazi i dopiero będzie gnój.

Nejt wyszedł na błonia by zaczerpnąć odrobiny świeżego powietrza. Ostatnio tyle się działo, że aż się pogubił. Najpierw Audi, potem wiadomość o rodzinnych powiązaniach z Candi... Każdy normalny by już zwariował, ale on się trzymał. Był silny.
Gryfon podszedł do jeziora i skierował się w stronę pomostu. Miach ochotę powkurzać trytony, ale stwierdził, że nie ma dzisiaj ochoty na samobójcze misje. Z resztą trytony miały dzisiaj ciężki dzień, bo słyszał, jak Jęcząca Marta je zdenerwowała. Ponoć chciały się na nią rzucić. Jeśli chodziło o jego zdanie, pomógłby im zacierać ślady. Chociaż ducha nie da się zabić dwa razy, prawda?
O czym ty myślicz, człowieku? - Nejt pokręcił głową zdziwiony. Taki ładny wieczór, a on zajmuje swoją głowę duchami i trytonami?
Zmęczony położył się na pomoście i zaczął wpatrywać w niebo.

Wyszła powoli na obchód. Chciała zaczac od błoni i łapać spóźnialskich. Już po drodze spotkała dzieciaki które zapomniały która godzina. Pogoniła je do dormitorium i sama poszła dalej. Ostatnio nie miała czasu na nic. A raczej to otoczenie nie miało czasu dla niej. Dlatego wzięła ksiązki i uczyła się w wolnych chwilach. Ani razu od tamtego czasu nie nocowała u Nejcia, bo nie chciała mu przeszkadzać i troche się bała. Nie wiedziała jak na nią zareaguje i czy tamto zdarzenie zmieni coś w ich relacjach. Od Lucasa też nie dostawała żadnych wiadomości, z tym że o nim coraz mniej myślała.
W pierwszej kolejności poszła na pomost bo był najdalej od zamku. Widząc leżącą postać uśmiechnęła się kiedy rozpoznała kto tam leży.
- Wstawaj, leniu. - powiedziała z rozbawieniem opierając się o barierkę plecami. Patrzyła na chlopaka uśmiechając się cały czas. Ostatnio widywali się tylko na lekcjach i przerwach.

Podniósł przestraszony głowę słysząc, jak ktoś tu idzie. A co, jeśli jakaś psorka nabrała ochoty na wieczorną przechadzkę? Gdyby go tu zobaczyła, to dopiero byłby przypał.
Uspokoił się słysząc głos Audi. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Mimo że ona była prefektem, właściwie nie zachowywała się jak jakaś zwariowana dziewczyna, która tylko szuka pretekstu na odejmowanie punktów. Gdyby tak było, już pewnie by go sprała za to, że tutaj jest. [xD]
- Skoro jestem leniem, to po co mam wstawać? - zaśmiał się, ale mimo to posłuchał jej i podniósł się. Podszedł do barierki i oparł się o nią przodem do Audi. Spojrzał na krukonkę przechylając lekko głowę.
- Tęskniłaś? - zapytał z błyskiem w oku.

Nie, nie chciała mu odejmować punkty. Gryfoni już i tak przegrywali jeżeli chodzi o punktacje i jak tak dalej pójdzie to ich punkty się wyzerują. Nie będzie to zbyt miłe, a nie chciała się do tego za bardzo przyczyniać. Już i tak ostatnio odjęła Ambrell punkty. Póki co starczyło, przynajmniej na tydzień. Potem się zobaczy.
Widzac ze wstaje uśmiechnęła się z satysfkacją. przechyliła lekko głowę zaciekawiona widzac że staje obok niej. Czyli się nic nie zmieniło między nimi. To dobrze, była z tego bardzo zadowolona.
- Bardzo. A ty za mną? - zapytała przekornie.

Słysząc jej pytanie miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ale się powstrzymał. Troszkę się z nią podroczy, a co. Lubił się bawić, zresztą zawsze tak było.
- Muszę się zastanowić nad odpowiedzią... - powiedział cicho odwracając głowę. Swoją potarganą czupryną zasłonił profil, dzięki czemu Audi nie widziała jego miny. Mimo że udawał, że coś się zmieniło po tamtej nocy, niczego takiego nie odczuwał. Mówiąc to uśmiechał się, ale ona tego nie widziała. Był ciekaw, jak na to wszystko zareaguje.
- Musimy porozmawiać. - oznajmił siląc się na poważny ton. Był bardzo z siebie zadowolony, że jeszcze nie okazał, że się bawi tą sytuacją. Zdolny z niego aktor, a jak!

Patrzyła na niego niepewnie. Nigdy nie wiedziała czy sobie żartuje czy nie. I jak miała na to zareagować? Najchętniej by stąd zwiała. Nie lubiła poważnych rozmów a tak się zapowiadało. Chyba, że chłopak serio żartuje... A co jeżeli mówi prawde? Cholera, nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ładnie to tak znęcać się na przyjaciółką?
- O czym? - zapytała przelykajac cicho ślinę. Brawo, Coates. Udało ci się ją zdenerwować. Osiagnąłeś swój cel, to teraz przestań się bawić ^^

Uważnie jej się przyglądał, nie zmieniając swojej miny. Czysta powaga. Za to ona? Panika! Tego się nie spodziewał.
Zauważył, że zerka na zamek. Chce uciec? No ładnie, tchórzliwy kotek. Jak już trzeba poważnie pogadać to podrapie i sobie pójdzie. Na przyszłość lepiej to sobie zapamiętać. Jeśli będzie chciał z nią poważnie porozmawiać, przywiąże ją do kaloryfera i dopiero wtedy zacznie przemowę.
Widząc, jak nerwowo przełyka ślinę, nie mógł się powstrzymać i zaczął się śmiać. Takie wyrazy twarzy jak ona miała w tym momencie widział tylko w komediach. A zobaczyć coś takiego na własne oczy... bezcenne!
- Gdybyś się teraz zobaczyła! - wykrztusił, zginając się w pół. Wiedział, że bardzo głośno się śmieje i miał nadzeję, że zaraz nie przyleci tu jakiś nauczyciel.

Nawet jak ją przywiąże do kaloryfera to sobie i tak da rade. W końcu koty potrafią wyjść z każdej sytuacji, prawda? Poza tym ona nie lubiła poważnych rozmów bo nie wróżyły nic dobrego. Nigdy.
Kiedy zaczął się śmiać popatrzyła na niego z szeroko otwartymi oczami. Potem zrobiła naburmuszoną minę i szturchnęła go mocno.
- Nie lubie cie. - powiedziała zakładając ręce na piersi. Nauczyciel może nie przyjdzie, ale zaraz mu sama odejmie punkty za coś takiego.