Krużganki.

bla bla bla.

-Cholera...ale zimno- mruknął do siebie wsadzając ręce głębiej w kieszenie, oparł się o jeden z filarów, wydłubał z kieszeni bluzy papierosy i zapalił jednego. Nie chciało mu się spać, ani tym bardziej uczyć, było za późno by grać na gitarze i narażać się na a) brutalne morderstwo ze strony współlokatorów lub b) nadgorliwych nauczycieli z Poczuciem Misji Naprawiania Zepsutej Młodzieży i ich kazania. Wzdrygnął się i zaciągnął papierosem wpatrując się bez zbytniego zainteresowania w ,granatowe już, niebo.-Wiosna? Taku...

Znudzony wyszedł z zamku. Kiedy się tutaj przeniósł, pomyślał, że będzie się działo coś ciekawiego. Tymczasem zdaje się, że wszystko opiera się tylko na nauce i chodzeniu po korytarzach.
Rozejrzał się i dostrzegł chłopaka z Gryffindoru. Zaciekawiony podszedł w jego stronę, ponieważ jeszcze nikogo nie poznał ze swojego domu.
- Nate Coates - przedstawił się wyciągając dłoń.

-Ryo Carver- uścisnął podaną dłoń-Widać nie tylko mnie pociągają obrzydliwie zimne wiosenne noce?- spytał z kpiącym prychnięciem i uniesionymi brwiami. Schował z powrotem dłoń do kieszeni i dmuchnął dymem w górę.

- Oczywiście. Nie ma nic bardziej pociągającego niż błoto pod stopami i zimne powietrze. Do szczęścia brakuje mi tylko burzy... - mruknął, ale po chwili wzruszył ramionami - W każdym razie nawet taki wieczorek jest bardziej pociągający niż cała śmietanka towarzyska w zamku...

-Chodzi ci o uczniów czy nauczycieli?-uśmiechnął się krzywo-Tak, burza była by w sam raz, albo jeszcze lepiej...co byś powiedział na upierdliwą mżawkę która dość często się tu pojawia? Tą z rodzaju tych wysoce upierdliwych?- spytał ociekającym fałszywą uprzejmością głosem.

- Zasadniczo uczniów... - skrzywił się, gdy na jego głowę spadło kilka kropel zimnego deszczu. Usłyszał daleki grzmot i już wiedział, co nadciąga - Twoja mżawka nie jest już potrzebna, jestem normalnie w harmonii szczęścia.
Podszedł do jakiejś ławki i usiadł na niej. Spojrzał na Ryo i po chwili niezręcznej ciszy zapytał :
- Długo jesteś w Hogwarcie?

-Niestety, z racji nazwiska wkopali mnie właśnie tu- rzucił peta do powstającej kałuży, wsadził druga rękę do kieszeni i oparł się o filar tak by mógł rozmawiać - A ciebie co tu przygnało? Bo z tym akcentem nie możesz być stąd.

- W sumie to jest bardzo długa opowieść, która nudzi niemal tak samo jak mnie irytuje. - zaśmiał się ponuro, po czym chwilę później dodał - Faktycznie, akcent nie pochodzi stąd, ponieważ jestem z Francji.

-Nie wiem co cię zmusiło do takiej drastycznej zmiany klimatu- skinął głową pokazując że chodzi mu o parszywą pogodę, swoja droga dość typową dla Anglii - ale wnioskuje że musiało to być coś sporego...nie wierzę w opcję dobrowolnego wpakowania się ...TU- wzdrygnął się.

Ja was bardzo prosze o dłuższe posty =.=' dacie rade? Napiszcie jakieś ich przemyślenia czy coś, bo dłuższe posty od razu lepiej wyglądają i ciekawiej się pisze Very Happy I to jest do was obu, ale napisałam tutaj żebyście zauważyli
Audie

- Nie rozumiem co macie do Anglii. - powiedziała podchodzac do chłopaków. Wyszla w poszukiwaniu Lucasa, ale on oczywiście znowu gdzieś zniknął. Pewnie sam gdzies polazł. w sumie nie miała do niego pretensji. Pokazywac się z uczennicą nie jest zbyt fajnie. Mimo to poczuła jakieś niewyjaśnione ukłócie bólu w piersi. Zazdrosna była? Chyba tak.

-Rozejrzyj się to zrozumiesz- zaproponował Ryo unosząc wysoko brwi. Ciekawe dlaczego wszystko zawsze idzie na odwrót? Idziesz się trochę ponudzić samemu to zaraz ktoś się przypałęta. Jednak jeśli akurat TY masz ochotę z kimś pogadać to wszyscy są dziko zajęci i mają cie w poszanowaniu. Odetchnął wilgotnym powietrzem i założył ręce na piersi.

Uniosła brwi zdziwiona słysząc ton gryfona.
- W lato będzie lepiej. - powiedziała spokojnie patrzac na niego. To że mu się nie podobała pogoda to już nie jej wina. Było się tu nie przeprowadzać. Jej się podobała Anglia nawet z ta beznadziejną pogodą. Wilgotne powietrze było o wiele lepsze niż suche jak w ciepłych krajach. Poza tym zamek był prawie w lesie i jeszcze do tego nad jeziorem. To też dużo robiło. Nadal jednak nie rozumiała co może być złego w tej pogodzie. Ale może to dlatego że mieszkała tu od urodzenia.

-To chyba logiczne?- spytał retorycznie nie rozumiejąc celu wypowiedzi dziewczyny. Przyjrzał się jej uważając by nie być natrętnym - tylko tego mu brakowało żeby wpadła w jakiś szał czy coś podobnego i zrobiła awanturę jakby co najmniej się do niej dobierał. Chociaż musiał uczciwie przyznać że nie wyglądała na tego typu osobę. Spojrzał ponownie w niebo. Chmury nie wyglądały zbyt zachęcająco... miał nieśmiałą nadzieję ,że jutro będzie lepsza pogoda. Ostatecznie nikt nie lubi cały dzień siedzieć w zamku, prawda?

Wywróciła oczami.
- Niekoniecznie. Lato czasem bywa straszne tutaj. - uśmiechnęła się do niego słodko chociaż w oczach błysnęła jej lekka złośliwość. Dobra, spokojnie. Odetchnęła cicho. Tylko spokojnie, wdech wydech. Nie chcemy przecież tutaj żadnej akcji typu "wściekła wila znęca się nad biednym uczniem". To było oczywiste że to byłaby jej wina. Umiała jednak nad sobą panować, dlatego złośliwość zniknęła tak szybko jak sie tylko pojawiła.
- Ale jutro będzie cieplej. - powiedziała z lekkim usmiechem. Tego akurat była pewna. Nie wiedziała skąd ale po prostu wiedziala że będzie cieplej niż dziś. No i deszcz juz raczej nie będzie padał.

Było ciemno, mokro i późno, ale co z tego. Lena włóczyła się po zamku zupełnie nie przejmując się czy ktoś ją przyłapie, aż w końcu wyszła na świeże powietrze prosto ten wspaniały, wiosenny deszczyk. O tak... i jeszcze na burzę się zapowiadało. Szła przed siebie dopóki gdzieś z boku nie usłyszała głosów. Natychmiast skierowała się w tamtą stronę. Co jak co, ale gadać i poznawać nowych ludzi miała, tym bardziej jeśli tak jak ona lubili nocne wędrówki.
- Cześć - powiedziała krótko, jakby już się znali i po prostu usiadła obok, nie zważając, że będzie cała mokra. Zresztą, i tak już była.

Spojrzała na dziewczynę która do nich doszła i uśmiechneła się szerzej. Może wreszcie ktoś kto nie będzie narzekal na pogode jaka panowała w Anglii.
- Cześć. Właśnie gadamy o tym jaka straszna jest pogoda w Anglii. Chcesz cos dodać od siebie? - powiedziała ze słodkim uśmiechem patrząc na gryfona. Dobra, była krukonką ale to nie oznaczało ze nie może być złośliwa. Po prostu ludzie się tego po niej nie spodziewali i tyle.

Uniosła brwi, przenosząc wzrok z dziewczyny na chłopaka.
- Pogoda... cóż za niezwykle interesujący temat... Do dodania raczej nic nie mam. Mogę jedynie stwierdzić, że leje - machnęła ręką w bliżej nie określonym kierunku. - Ale to nawet idiota potrafi zauważyć.
Wyglądało na to, że ciemnowłosej nie bardzo idzie rozmowa, ale co ona będzie się tym przejmowała. Schowała ręce do kieszeni i spojrzała przed siebie, na dach z którego woda spływała strumieniami. Ta.. ciekawy widok.

Wywróciła oczami.
- Uwierz mi, mnie też to nie interesuje, ale oni tak strasznie narzekają na Anglię. - wzruszyła ramionami. Oparła się o słupek podtrzymujący daszek i wsadziła ręce do kieszeni. Dzisiaj nic jej nie szło tak jakby chciała. Może to faktycznie przez pogodę? A może jednak nie... W sumie już nie wiedziała co myśleć. Jutro znajdzie Lucasa i mu nakopie za to ze dziś nie mogla go znaleźć.
- A to ze leje... tak, tez to widzimy, ślizgonko. - powiedziała spokojnie. Na bank ślizgonka. Już to widać było po jej zachowaniu. Sposób chodzenia, mówienia i traktowania innych...

- Dobra, ludzie, koniec. Jak chcecie się wiecznie sprzeczać o coś nawet tak nieistotnego jak pogoda, to życze wam powodzenia w dlaszym życiu. Po prostu przestańcie się na chwilę kłócić. Dla pocieszenia dodam, że będziecie mieli jeszcze sporo okazji do awantur, tymczasem przy takiej pogodzie - machnął ręką dookoła - Lepiej zająć się czymś przyjemnym. Co powiecie na mały wieczorek z Ognistą Whisky?

-Brzmi cokolwiek interesująco- wyszczerzył się radośnie. Miał trochę żalu do chłopaka że przerwał tak wspaniale zapowiadającą się kłótnię, no ale nie można mieć wszystkiego,nie? -Proponujesz coś konkretnego czy tak po prostu rzuciłeś z tą Whisky?- spytał, kilka kropel z daszku nad krużgankami kapnęło mu na nos, zmarszczył brwi i cofnął się nieco bardziej w głąb.

- Raczej coś konkretniejszego. - zaśmiał się cicho, po czym pokręcił głową. Widząc zastanowienie na twarzy Ryo uniósł jedną brew - Pod wpływem alkoholu ma się o wiele większy margines. Będziecie się kłócić ile wlezie, a tymczasem ja będę zbyt pijany żeby wam przerwać. Czy to spełnia twoje wymagania? - zapytał patrząc na gryfona, lecz po chwili dodał zwracając się do wszystkich :
- I wasze?

-Dla mnie ok....-rozejrzał się - no ale chyba nie tutaj?- z obrzydzeniem spojrzał na trawnik który powoli zaczynał zamieniać się w bagno do topienia krów.- Reflektujecie na propozycję? Nie wydaje mi się żebyście miały jakieś inne plany- powiedział do dziewczyn a w myślach dodał " inaczej nie siedziałybyście tu na zimnie w deszczu na dodatek." Przeciągnął się, cały zdrętwiał od tego opierania się.

- Chodźcie może do... hm... Pokoju Życzeń? Tam będzie wszystko, czego będziemy potrzebowali. - przerwał mu piorun, który zupełnie niespodziewanie pojawił się na niebie i uderzył w ziemię niedaleko jeziora. Zaskoczeni podskoczyli, a Nate pokręcił głową.
Jestem pewnien, że pierwszą rzeczą, o którą poproszę, to okno z bezchmurnym niebem w tle...

Kiedy piorun strzelił uśmiechnęła sie szeroko. Kochała burze i pioruny. Były zawsze takie gwałtowne i nieobliczalne. Na ich propozycje uśmiechnęła się szeroko.
- Jasne idziemy. - powiedziała cały czas się uśmiechając. Odwróciła się do nich plecami i po chwili znikneła w zamku kierując się w stronę pż. najwyżej sama tam posiedzi jak nie pójdą za nią. Nawet się nie obejrzała. Stwierdziła po prostu ze jak pójdą to pójdą, jak nie to nie. Ich sprawa.

- No to poszlim- ziewnął i szybkim krokiem ruszył za dziewczyną ,po chwili spojrzał przez ramię - Idziesz?- rzucił do Nate`a

- Jasne. Ona też niedługo dojdzie. - ruchem głowy wskazał zamarłą ślizgonkę, po czym ruszył za Ryo i Audrey.

Pokój Życzeń... Czemu nie?, jedyną inną rzeczą którą mogła teraz robić to siedzieć na deszczu i moknąć jeszcze bardziej albo pójść do Pokoju Wspólnego, gdzie zapewne nie było nikogo. Obie opcje nie były zbytnio zachęcające. Ruszyła więc za nimi.

Była wściekła. Na McGonagall, na samą siebie, a przede wszystkim na Snape'a. Jak tylko go dorwie to urwie mu głowę. Własnoręcznie. Trochę już się uspokoiła, jednak nie mogła wysiedzieć w zamku. Wyszła więc na dziedziniec, narzucając na sukienkę nieco dłuższy od niej płaszcz. Wiatr rozwiewał jej długie włosy, kiedy stała paląc powoli papierosa. Poprawiła cienki szalik, czując, że jest nieco chłodno. Policzki miała zaróżowione od wiatru.

Wyszedł zapalić. Nie mógł sobie znaleźć miejsca. Był wściekły. Dostał niby tylko pogadankę ale mówiła to takim tonem jakby nie wiadomo co zrobił. A przecież nic nie zrobił! Nigdy nie lubił McGonagall ale teraz to już ją znienawidził do końca. Zauważył jakąs postać. Podszedł tam i widzac nauczycielkę westchnął cicho. Za późno jednak juz było na odwrót.
- I jak? - zapytał spokojnie nawiazując do dzisiejszego zdarzenia.

Odwróciła się powoli i westchnęła cicho na jego widok. Sama nie wiedziała, ale chyba było jej troche niezręcznie. Miała nadzieję, że po szkole nie będą krążyć plotki. Chociaż znając Snape'a to już na pewno opowiadał wszystkim wokół nie wiadomo co. Popatrzyła jednak na chłopaka z całkiem miłym uśmiechem. Chociaż na bank było po niej widać, że jest zła i jakoś dziwnie zasmucona. Machnęła ręką, przewracając oczami.
- Snape naopowiadał jej różne rzeczy. Na szczęście McGonagal wie jak jest i wierzy mi. Ale i tak zabrała mi... - Przerwała nagle ten swój wywód. Nigdy nie była tak wylewna w stosunku do uczniów. Popatrzyła na niego nieco troskliwie.
- Z Tobą mam nadzieję wszystko w porządku?

Widział po niej że jest smutna. Tak jak nigdy nie miał nic do Snape`a to teraz poczuł ze zostali potraktowani niesprawiedliwie. Szczególnie Durand. Nie podobało mu się to ani troche, szczególnie ze w sumie to był jego pomysł. Przysiadł na ławce paląc spokojnie.
- Pogadanka, minus punkty. Nic więcej zrobić nie moze. Ale jak z tobą? Trzymasz się? - zapytał patrząc na nią.
Nieświadomie przeszedł na Ty. Nie zorientował się o tym więc moze ona tez się nie zorientuje. Albo jeżeli już to nie będzie miała mu tego za złe. W sumie w jakiś pokręcony sposób też się o nia martwił. Lubił ja jako nauczycielkę i osobę. z tego co wywnioskował mieli podobne charaktery. Przynajmniej po części.

Uśmiechnęła się do niego lekko. Zauważyła to, że przeszedł z nią na Ty, ale nic nie powiedziała. W tej chwili jej to nie przeszkadzało. Była zła i rozgoryczona, b zawsze była rzetelną i dobrą nauczycielkę. Jedna krótka chwila zapomnienia i oczywiście głupi Snape. Naprawdę go nienawidziła.
- No tak. - Popatrzyła chwilę na niego. Było jej miło, że się o nią troszczy.
- Profesor McGonagall wierzy mi i w ogóle, ale pogłoski. - Wywróciła oczami. Mogłaby tu puścić bardzo soczystą wiązankę na temat Snape'a, ale się powstrzymała.
- Więc do odwołania zabrała mi zajęcia dodatkowe, no a jeśli już to będę na nich kontrolowana przez Lucasa. - Powiedziała kpiącym tonem. Była zła, bo przeciez naprawdę nie była jakąś głupią młodą nauczycielką, która nic nie umiała. Uczyła dobrze, miała dobry kontakt z uczniami i przede wszystkim lubiła swoją pracę dlatego oddawała jej się z pasją. A takie oskarżenia... Ech..

Uśmiechnął się lekko pod nosem.
- No to jeszcze chyba nie tak najgorzej, chociaż pewnie dla ciebie to nie najlepiej. - westchnął cicho.
To było głupie co się teraz działo. Równie dobrze chodziły plotki o paru innych nauczycielach i uczniach, ale ich się nie czepiali. Może dlatego ze nie zostali złapani. W kazdym razie wkurzało go to wszystko co teraz sie działo. Nie miało najmniejszego sensu.
- Lucas jest w porządku... - powiedział spokojnie.
Jeden z niewielu nauczycieli z którym można było normalnie pogadac nie tylko o zajęciach.

- Ujdzie. - Powiedziała tylko uspokajająco.
- bardziej mnie martwi McGonagall i jej zaufanie do mnie no i Snape... - tu nie dokończyła. Za to jej mina wyrażała wszystko. Rzuciłaby na niego crucio. Może to zrobi? To byłoby piękne. Tak było głupie. O nich chyba nie było jeszcze żadnych plotek. Taka przynajmniej miała nadzieje. Nie chciała żeby ktoś wątpił w jej kompetencje z takiego powodu. A poza tym... Na niczym takim ich przecież nie przyłapano.
- Jest. - Uśmiechnęła się tylko lekko, dość wesoło wypuszczając powoli dym spomiędzy swoich pełnych warg.

Zaśmiał się cicho.
- Zobaczymy co da się z tym zrobić. Może przetestuje jego cierpliwość. Ponoć slizgonom odejmuje punty tylko w ostateczności. - uśmiechnął się nieco złośliwie pod nosem.
Przetestować Snape`a... Może uda mu się namówić reszte zeby to razem z nim zrobili. Chociaż teraz jak Saph została prefetem nie był pewien czy coś się zmieni czy nie.
- No widzisz. Nie będzie tak źle. - powiedział z uśmiechem na twarzy. Przynajmniej miał nadzieje ze nie będzie źle.

Zaśmiała się cicho i usiadła na ławce obok niego.
- Zobaczymy czy McGonagall coś z nim zrobi. Jak nadal będzie się zachowywał nie tak jak powinien to mam propozycje pracy z kilku innych szkół. A ona będzie miała problem żeby znaleźć nauczyciela. - Powiedziała wzruszając ramionami. Okryła się szczelniej płaszczem. Było jej zimno. A na nogach miała tylko dość cienkie rajstopy.
- No nie będzie. Ale tu nawet nie o to chodzi. Po prostu w tym zawodzie autorytet jest ważny. - Powiedziała krótko. Nie miała ochoty mu tego wszystkiego tłumaczyć.

Skinąl głową patrząc chwile na jej nogi. Miał szanse dziś z nia uprawiać seks, dotykać jej, całować... Głupi Snape.
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale wydaje mi się ze Lucas jest na tyle w porządku ze zrobi to tak abyś nie straciła autorytetu. A jeżeli już to jak najmniej. - powiedział spokojnie. Gdy się tak zastanawiał stwierdził ze w sumie Durand dobrze trafiła na Lucasa. Gdyby dryrektorka wybrała Snape`a byłby niezły gnój. Jeszcze większy niz jest teraz.

Uśmiechnęła się lekko czując jego spojrzenie. Tak to mogłoby być bardzo ciekawe przeżycie. Nie powinna myśleć w ten sposób, ale...
- Pewnie i tak. - powiedziała starając się skupić na rozmowie. Znów przygryzła lekko wargi i wyrzuciła papierosa. McGonagall wiedziała co robi. Snape'a by zabiła. Niekoniecznie zaklęciem. Większą satysfakcję by chyba miała jeśliby to zrobiła własnoręcznie.
- A w ogóle prace napisałeś na wybitny, gratuluje. - Powiedziała uśmiechając się do niego lekko.

Zaśmiał się cicho.
- Wreszcie się wywiązałem z tego co mówiłaś. - mrugnął do niej lekko.
Lepsza taka rozmowa niż o tym jakie konsekwencje były tego co sie mogło stać. Sam miał ochote rozszarpać Snape`a. Zazdrościł czy jak? Czasem nie rozumiał tego faceta. zamiast normalnie podchodzić do życia, to ten się rzuca o nie wiadomo co.