Kamiennie Ławki.

- Dziewczyno, to jest tylko test! - zaśmiała się cicho, ale niemal natychmiast potem spoważniała. - Uczyłaś się?

Skzywiła się.
- tylko test... połowa naszej oceny koncowej. - powiedziała niezadowolona. Gdyby było inaczej aż tak by się nie stresowała. A przynajmniej nie szukałaby papierosów. A skoro juz to robiła to musiało byc naprawde źle.
- Tak, uczyłam. Praktycznie całe świeta. - westchnęła cicho.

- Do jutra nic więcej nie zrobisz. Skoro się uczyłaś, będziesz miała czyste sumienie, ponieważ masz świadomość, że więcej z siebie nie możesz dać. Z resztą pamiętaj, świat się nie kończy na tym egzaminie. Przed tobą jeszcze dziesięć tysięcy testów, a jeden ważniejszy od drugiego. Głowa do góry, naprawdę.

Westchnęła cicho.
- Pewnie masz racje, ale to silniejsze ode mnie. - mruknęła i dopaliła do końca. Wyrzuciła resztki papierosa pod ławkę i oparła się o oparcie ławki. Spojrzała na dziewczynę.
- A ty co takiego czytałaś? - zapytała chcąc się oderwać od myśli o jutrzejszym teście. W ogóle zapowiedzieli im ze od wtorku, najdalej od środy znowu będą Zaklęcia. Cieszyła się z tego.

- Dziewczynę z Perłą. Znowu - pokręciła głową, jakby nie mogąc uwierzyć w to, co robi. - Mam jakiś sentyment do tej książki. Niby nie jest świetna, ale ja bardzo ją lubię.

- Najwazniejsze ze ci się podoba. W sumie o czym to? - zapytała siadajac bokiem tak zeby móc patrzeć cały czas na dziewczynę. Po chwili wzięła gumkę do włosów i zwiazała sobie włosy bo zaczęły jej przeszkadzać.

- Właściwie cała akcja powieści toczy się w XVII wieku. Siedemnastoletnia dziewczyna musi pójść do pracy, ponieważ jej rodzice mieli wypadek. Trafia do domu malarza i szybko się w nim zakochuje, mimo że on ma żonę i dzieci. Pozuje mu do obrazu, a kiedy on powstaje, zaczyna się kłótnia, ponieważ jego żona zawsze była zazdrosna o kobiety, które mu pozowały. Kurczę, nie da się opowiedzieć całej książki w kilku zdaniach. Ale zapewniam cię, że jest niesamowita - wyciągnęła książkę ku niej - Chcesz pożyczyć?

Uśmiechnęła się i wzięła książkę do ręki.
- Bardzo chętnie. Dziekuję. - usmiechnęła się uroczo nieświadomie wypuszczajac swój czar. Na dziewczyny jednak nie działał on tak mocno jak na chłopaków, ale ponoć one też to odczuwały.
- Tak w ogóle to jestem Audrey. - przestawiła się wyciagajac do niej rekę na powitanie.

- Katniss - uścisnęła wyciągniętą ku niej dłoń - I nie ma za co.
Usiadła wygodniej na ławce po czym spojrzała na zamek.
- Jak długo tutaj jesteś?

Patrzyła na nią zaciekawiona.
- To nie jest angielskie imie... skad jesteś o ile moge zapytać? - zapytała patrząc na nią zaciekawiona. W sumie w szkole mało kiedy przychodziły osoby z zagranicy.
- Ja? Od samego początku. - wzruszyła lekko ramionami. Mieszkała w Londynie wiec ciężko by było gdyby nie była tu od początku.

- Sama jestem ciekawa, skąd moje imię pochodzi - zaśmiała się. - Mieszkam pod Paryżem, ale moje imie nie pochodzi stamtąd. Moja mama wiele podróżowała i ponoć podczas jednej z wycieczek spotkała kobietę, która przykuła jej uwagę. Nic więcej nie wiem, chociaż próbowałam dowiedzieć się czegoś na ten temat. Mama zaklęcie milczy i nie lubi poruszać tego tematu.

Postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza. Wyszła z zamku. Na kamiennych ławkach dostrzegła Audrey i jakąś dziewczynę, pogrążone w rozmowie. Nie chciała narzucać się im, ale stwierdziła, że przyjdzie się przywitać.
- Cześć, nie przeszkadzam? - spytała.

Skinęła głową.
- Ale jest ładne. Wyjątkowe. - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy. Sama uważała że jej imie jest pospolite mimo że jeszcze nigdy nie spotkała nikogo z takim imieniem. Ale jak codziennie słyszała jak ktoś na nią tak mówił to jej zbrzydło.
Spojrzała na nowo przybyłą.
- Nie, nie przeszkadzasz. - powiedziała z lekkim uśmiechem.

- Masz ochotę? - zapytała wskazując na pączki i szklanki soku, które przed chwilą przywołała z zamku.
- Dzięki - uśmiechnęła się do Audrey - Ty też masz ładne imię. Naprawdę.

- Stwierdziłam, że mojemu mózgowi dobrze zrobi dotlenienie, bo muszę napisać wypracowanie z eliksirów. Dwie rolki pergaminu - wywróciła oczami.
Po chwili jednak uśmiechnęła się do dziewczyn.
- Hej, jestem Nadine - zwróciła się do nieznanej dziewczyny.

- Katniss - ponownie uścisnęła wyciągniętą ku niej dłoń. Uśmiechnęła się lekko i chwyciła jednego pączka. - Mam pytanie. Jestem tu nowa, więc... Dużo jest osób w szkole?

Wywróciła oczami.
- Weź mi nic nie mów o eliksirach. Nie moge się za nie zabrać. - powiedziała zbolałym tonem. Profesor Snape zabiej ich jak nie zrobią tego wypracowania, na szczęście mieli czas do końca tygodnia, czyli do piątku.
Spojrzała na pączki i usmiechnęła się wesoło.
- Jasne, dzięki. - powiedziała z uśmeichem i wzięła jednego pączka. Ugryzla i przymknęła oczy z uśmiechem.
- No troche, najwiecej ślizgonów. - powiedziała rozbawiona.

- Skoro jest sporo uczniów, ilu z nich jest normalnych i można z nimi porozmawiać, tak bez zagrożenia, że stracę życie? A Ślizgoni naprawdę są tacy okropni, jak wszyscy mówią? - zapytała zaciekawiona wgryzając się w pączka.

- My jesteśmy normalne i jeszcze pare innych osób... A ślizgoni nie sa tacy źli tylko najlepiej na nich trafić w pojedynke. Jak są w grupie to jest zupelnie inaczej. - powiedziała jedząc pączka. Widac to było po tamtej imprezie i w ogóle na korytarzach.

- Hey, jesteś pewna że jesteście normalne? - zaczęła się śmiać. - Ja tego nie powiedziałam!

Zaśmiała się.
- Ale ja to mówie, to najważniejsze. - mrugnęła do niej. Chociaż w sumie normalne nie były. Jeszcze niedawno kąpały się w jeziorze przecież. Prawie że nago.

- Nasza normalność to kwestia dyskusyjna - mrugnęła do dziewczyn.
Odpłynęła na chwilę, w myślach pomstując na Snape'a.

Ziewnęła krótko i wstała przeciągając się mocno.
- Dobra, dziewczyny. Ide spac, może się wyśpie przed tym cholernym testem. - wywróciła oczami. - Dobranoc. - pomachała im i po chwili poszła do zamku zabierajac po drodze książkę którą pożyczyła jej puchonka.

- Poradzisz sobie - stwierdziła z przekonaniem i pomachała Audrey.

- Założę się, że dostanie najwyższą ocenę. Krukoni zawsze tak mają. Ale wracając do waszej normalności, czy jak wolisz, anormalności... - uśmiechnęła się szeroko - Co powiesz na urządzenie małej imprezy?

- Mała impreza byłaby w porządku - uśmiechnęła się. - Ale pogadamy potem, teraz muszę lecieć - pomachała dziewczynie i wróciła do zamku.

Odmachała dziewczynie i także skierowała się w stronę szkoły.

Elisabeth wyszła na błonia. Musiała przyznać, ze zamek robił wrażenie, duże wrażenie. Był chłodny dzień. zarzuciła na siebie płaszcz i zaczęła spacerować. Denerwowała się nową szkołą. Obszukała kieszenie. Gdzie są te mugolskie wynalazki?. W końcu natrafiła dłonią w kieszeni na paczkę papierosów. Rzadko z nich korzystała. Koleżanka ze starej szkoły poczęstowała ją na jednej imprezie i teraz zdarzało jej się zapalić od czasu do czasu. Zajmowało ręce jak się stresowała.

Przechadzał się po błoniach w poszukiwaniu jakiegoś miejsca, gdzie można będzie spokojnie poleżeć i zapalić papierosa. Zamiast tego zobaczył jakąś dziewczynę, także z papierosem w ręku. Podszedł do niej i także zapalił. - Kącik palaczy, tak?

Wszystkich pokolei gdzieś wcięło. Wyjątkowo w dobrym akurat humorze, choć nieco znudzona szukaniem znajomych twarzy Saphira wyszła na błonia, jak prawie codziennie. Z początku stała przed wejściem do zamku, lustrując uważnie okolicę. Słyszała o jakiejś nowej ślizgonce, choć jeszcez nie miała okazji jej przypatrzeć się bliżej... zazwyczaj nie obchodziły ja specjalnie noości szkolne, ale w tej sytuacji nie mając nic lepesego do roboty skierowała sie w jej stronę, z drogi zauważając dołączajacego do niej chłopaka. Coraz ciekawiej.
Widząc w ich rękach fajki odpaliła swojego jointa, obiecujac sobie w duchu, że t ostatni dzisiaj. Przynajmniej nie było w pobliżu Ryana czy Gabe'a, którzy by smęcili, że za dużo wypala, pf.
- Nowa zielona, uroczo - rzuciła na przywitanie, podchodząc do nich. Przyjrzała się bez skrępowania uważnie dziewczynie, dopiero po chwili przenosząc wzrok na chłopaka obok
- Saphira - przedstawiła się dość beznamiętnym tonem, wydmuchując w bok dym, po czym utkwiła w dwójce lustrujące spojrzenie, czekajac na ich reakcję.

- Nate. - odpowiedział zaciągając się dymem i po chwili wydmuchując go. Przenosił wzrok z Saphiry na drugą dziewczynę, podnosząc jedną brew. - Same ślizgonki. Będzie ciekawie...
Zauważył w rękach Saphiry jointa.
- Widać, że lubisz się bawić. Jako jedna osoba w całym zamku, tak mi się przynajmniej wydaje...

Elisabeth przewróciła oczami. Będzie ciekawie? Co jemu chodzi po głowie. Nagle w rozkosznej samotni zrobiło się tłoczno. Zaciągnęła się papierosem spoglądając na dziewczynę. Na wiele rzeczy pozwalają sobie w tym hogwarcie.
- Elisabeth - mruknęła - Moja matka wspominała, że ludzie tu wiedza jak się bawić - uśmiechnęła się ironicznie.

- To zależy, o jakich zabawach mówisz - mruknęła w odpowiedzi, poruszajac jednorazowo brwiami mimo przekornego tonu ze złośliwym usmiechem na twaarzy. Czemu go nie kojarzyła z widzenia? Eh, następnym razem jednak będzie trzeba się bardziej wysilć w poznawaniu nowych osób. Kolejne postanowienie, pięknie. Integracja.
- Jeżeli trafisz na odpowiednich ludzi... - poprawiła ją odruchowo, nie zmieniając wyrazu twarzy. Przez moment utkwiła wzrok w oddali z przymrużynymi powiekami od lekkiego wiatru. Jej oczy rozjaśniły sie nieznacznymi iskierkami zadowolenia, czując już dokłądnie posmak używki.
- Nowi jesteście? - spytała, przechylając lekko głowę i patrząc na nich jakby się zastanawiała, czy to może być prawda.

- Nowy to ja całkiem nie jestem, ale jeśli chodzi o Hogwart... Tak. - Nie mógł się powstrzymać od uśmiechu. W myślach krążyła mu tylko jedna myśl:
Mistrzynie ciętej riposty...

Rzuciła papierosa na ziemię i przydeptała butem. Dziwni ludzie byli w tej nowej szkole. W Durmstrangu wszyscy uczniowie chodzili precyzyjne jak zegarki. Mimo mniejszej ilości zasad i ograniczeń czuło się respekt. Może tego jej właśnie było trzeba, wyluzować się. Odpocząć od mrocznego zameczku gdzie o każdej porze roku jest zimno. zapięła płaszcz zaczynało się robić chłodniej.
- Nie wiem jak on - kiwnęła głową w stronę chłopaka - Ja dopiero co przyjechałam.

- Przed końcem roku? Powodzenia - stwierdziłam, wzruszając ramionami i zaciągnęła się, po chwili wypuszczajać ponownie chmurkę dymu nad głowę, którą odchyliła na moment do tyłu.
- Skąd? - spytała krótko jedynie z chęci nakręcenia jakoś rozmowy, bo akurat odpowiedź ja mało interesowała. Wątpiła, że zapamięta, cóż. Nie miałą nastroju na siedzenie w samotności cały wieczór. Dzień byłby stracony, szkoda. Wiedziałą, że dziewczyna jest z jej domu, więc pojawiłą się niteczka nadziei, ze może się dogadają. Z Cay brunetka nie widziała sie wieki, pomijajac lekcje i takie tam.

Pytania o przeszłość. To najgorsze, co go spotka w tej szkole. Wiedział to i był na nie przygotowany, co jednak nie zmieniło faktu, że po prostu ich nie lubił. Zaczął się zastanawiać, co powiedzieć.
- Jestem z Francji. - odpowiedział po chwili. Miał nadzieję, że w oczch dziewczyn nie wyglądał, jakby się zastanawiał. Jeszcze mu tego brakowało, żeby zaczęły wypytywać o szczegóły. Na szczęście żadna z nich nie wyglądała na zainteresowaną, toteż odetchnął z ulgą.

Wzruszyła ramionami. Nie była zbyt rozmowną osobą a nawiązywanie kontaktów z rówieśnikami przychodziło jej z ogromnym trudem a konwersacja to już był dla niej wyższy stopień wtajemniczenia. Odgarnęła włosy z czoła
- Durmstrang - odparła krótko. Irytowały ją te całe przenosiny i nowe miejsce. Przeniosła ciężar z jednej nogi na drugą i odpaliła kolejnego papierosa. Miała nadzieje, ze nie będzie to jej jedyną rozrywką w tym miejscu - Zawsze tu tak nudno?

Zerknęła na Nate'a z cieniem ciekawości, lecz nie, nie musiał sie martwić, Nawet jej przez głowe nie przeszło, żeby wypytywać, czy coś.
- Francja... nieźle - mruknęła jedynie, uśmiechając się lekko do niego. Koleżanka zaczynała ją irytować. Bywa, wychowywała się praktycznie zawsze wśród chłopaków, zwłąszcza przez wzgląd na jej brata, wiec to normalne, że z płcią piękniejszą miała utrudniony kontakt, ale lepiej nie wyjaśniać, czemu. Spah zacmokała cicho, przenoszac leniwie na nią szare tęczówki
- Wiesz słonko, że inteligentni sie nie nudzą? - spytała z lekko wrednym uśmiechem pod nosem, patrzac jak odpala następną fajkę - nie ma to jak dotlenienie przed snem - dodała, kręcąc potem nieznacznie głową, jakby ze zrezygnowaniem. A ona tu ludzi poznawać chciała, no.
- Jesteś pierwszy dzień, więc nie wyciągaj tyle wniosków - powiedziała po chwili nieco noralniejszym tonem, dając jej 'last chance'. W przenośni, no ale.

Przewróciła dookoła oczami. No i masz, próby podtrzymania rozmowy.
- To tylko analiza obecnej sytuacji - odparła - I masz racje okropny nałóg - Pstryknęła papierosem w stronę śmietnika z ciekawości czy trafi. Trzeba będzie się z tym kontrolować szybko wciąga. Mugole wiedzą jak sobie 'umilać' życie - Pardon, ale ta rozmowa staje się męcząca. Do zobaczenia - powiedziała i odwróciła się idąc pewnym krokiem w stronę zamku . Musiała odpocząć ostatnio wiele się wydarzyło. Pownna uważać na to co robi i mówi.