stolik 3.

k

Nate wszedł do biblioteki w celu rozeznania się po nowościach w szkole. Na błoniach jest pełno pragnących zabaw dziewczyn, a na korytarzach sami nauczyciele, więc nie można się niczego ciekawego dowiedzieć. Ale... przecież po to jest biblioteka! Miejsce ciszy zawsze musi być głośne, dlatego przyszedł właśnie tu.
Przechadzając się pomiędzy półkami w poszukiwaniu jakiejś książki już dowiedział się paru ciekawych nowinek. Zadowolony z siebie odnalazł upragnioną książkę i usiadł na parapecie nadal nasłuchując.
Jego uwadze nie uszło to, że uczniowie panicznie się boją pani Pince. Był ciekawy dlaczego tak się dzieje..

- Odważnie - stwierdziła puchonka, pojawiając się obok chłopaka z dwoma książkami w ręku. Przyszła tu, dokończyć w końcu swoje wypracowanie z zielarstwa. W tym momencie była na etapie odkładania książek i opuszczania tego miejsca. Wystarczająco długo tu przesiedziałą, by czuć już lekkie pieczenie oczu od unoszącego się wszędzie kurzu. Pewnie przez to też, zzazwyczaj odrabiała zadania gdzieś indziej...
To jedno słowo, skierowane do gryfona oczywiście odnosiło się do jego miejsca, gdzie siedział. Popatrzyła też przelotnie ale znacząco w stronępani Pince, jakby dajac mu znać, ze za moment może oberwać, cóż... Nie mówiła tego jakimś ostrzegawczym jednak tonem, tylko ot tak, swobodnie z nieznacznym nawety rozbawieniem w głosie.

Spojrzał na dziewczynę ze zdziwieniem. Zobaczył na jej rękach kilka książek, więc nie zdziwił się, że tutaj jest. Jakoś zapomniał o tym, że ludzie w takich miejscach czytają. [xD]
- Czy ja wiem? Nie robię nic zakazanego. - mruknął wzruszając ramionami i wyjmując z kieszeni opakowanie z papierosami. Wyjął jednego i zapalił, wydmuchując dym dokładnie w stronę pani Pince. Niczego jednak nie zauważyła, więc zawiedzony pokręcił głową. Po chwili przeniósł swój wzrok na dziewczynę. Nie znał jej.
- Nate Coates. - wyciągnął do niej dłoń na przywitanie, a głową wskazał papierosy. - Chcesz?

Uśmiechnęła się pod nosem lekko, widząc tą jego widoczną prowokację.
- Fakt, całkiem niewinnie wyglądasz - stwierdziła w miarę poważnym tonem, na ile mogła. Gdy do tego wyciągnął papierosy, nie powstrzymała się i parsknęła stłumionym śmiechem, zerkajac na 'królową książek'. Nic, szkoda. W końcu by się coś działo...
- Chyba musisz sie bardziej postarać, olała cię - powiedziała, cmokając parę razy na znak dezaprobaty, jakby ten fakt miał chłopaka ruszyć. Ale jakoś w to wątpiła.
- Nie, dzięki - mruknęła na propozycję, nie przywiązując specjalnie jednak do tego wagi. Bardzo rzadko paliła, wręcz sporadycznie, nie mówiac już o takich miejcach, jak biblioteka. Bez przesady
- Lorelei Clavier - odpowiedziała jeszcze, ściskajac lekko jego rękę z przyjaznym całkiem uśmiechem. A już myślała, że poznanie kogoś w tym tumanie kurzu jest niemożliwe... miła odmiana.

Gdy został oblany wodą tylko wywrócił oczami i pokręcił głową.
Co za upierdus z niej... Chyba w młodości nikogo nie miała, to teraz się nie dziwię, że tylko książki ją chcą...
- Chodź, Lori. - powiedział wesoło, wysuszając się jednym zaklęciem. Papierosy zostawił na parapecie razem z zapalniczką. Spojrzał na książkę, którą trzymał w ręce. Tej bibliotekarka chyba nie zdołała pominąć, ponieważ także była cała w wodzie. Nate udając zrozpaczonego jęknął. - Proszę pani, proszę zobaczyć co pani zrobiła z tą książką! Jest cała mokra!
Podał jej książkę. Mina kobiety była tak zbolała, że nie mógł się nie roześmiać w duchu.
Chciała mnie olać wodą, to ma!
I wyszli, żegnając się z nią szybkimi skinieniami głowy.