Dormitorium klasy 6stej.

No fakt, bo 'zaczynanie' to jak widać pojęcie względne. Nie miała w zwyczaju podchodzić do chłpaka i sie rzucać wręcz na niego, jednocześnie mówiąc mu wyraźnie i dobitnie że tego chce w tej chwili. Nie upadłaby tak.
- Cardin, nic ci dzisiaj nie pasuje człowieku - powiedziała znudzonym tonem, podnosząc trochę głowę, żeby go tylko krótko pocałować w usta, raczej na dobranoc, po czym wróciła do poprzedniej pozycji.
Aż tak się jej nie chciało spać pewnie przez porę, ale w sumie było jej wygodnie i... jakoś tak. Lekki odlot, leń, wiele składających sie czynników, nie dajacych siezwlec z łóżka mistelowej w tej chwili.

Wzruszył ramionami.
- Taki dzień. - powiedział spokojnie. Faktycznie dzisiaj to już nic mu nie przychodziło normalnie. Był jakiś taki drażliwy. Okres mu sie zbliżał czy jak? <3
Kiedy go pocałowała oddał leniwie pocałunek. Nie chcodziło mu o to zeby się na niego rzucala czy coś w ten gust. Ale po prostu chciał zeby dziewczyna wyszła czasem z inicjatywą. zresztą nie lubił takich które się na niego rzucały. Tak jak ta dzisiejsza ślizgonka. PRzeleciał ją bo miał ochote na seks, nic więcej.

- No to ja już wolę jednak zasnąć - mruknęła, ukłądajac się wygodniej jakoś przy nim i zamknęła oczy. Jutro się obudzi, będzie inny dzień. I może lepszy... na pewno. O ile nie zacznie się od głosu wkurzonego gejba, ale to inna bajka - dobranoc - dodała już ciszej, skupiajac się głównie na dziwnych kolorach w głowie xD. Będzie miała chyba koszmary. Zawsze jakieś miała, jak paliła bezpośrednio przed spaniem, uhh.

- Idź, idź. - mruknal cicho przytulając ją mocniej do siebie. Dzisiaj będzie mu robić za takiego dużego misiaka-przytulaka. Mało go obchodziło czy jej to pasuje czy nie. On chciał mieć w nocy coś do czego będzie mógł się przytulic.
- Jutro będzie lepiej. - powiedział do niej, a może do siebie... W sumie nie wiadomo, ale chciał jutro mieć znowu tyle energii co zawsze. Nie chciał sie zamienić w Chace`a który wiecznie zamula.

Uśmiechnęła się ledwo widocznie pod nosem, słysząc to jego pozytywne nastawienie. No, zawsze jakiś postęp. Nic już nie mówiła, po chwili odpływając w jakieś tam zjarane jej cudownie krainy snów xD.

Zasnął niedługo po dziewczynie. W sumie to był zmęczony. nie wiedział czym ale jednak był. Miał tylko nadzieje ze gejb rano nie będzie sie znowu darl ze z nią śpi w jednym łóżku.

Wszedł do dormitorium ziewając szeroko. Późno... Zmęczony. I w ogóle jakoś nic mu się nie chciało. To co zobaczył sprawiło, że zatrzymał się w pół kroku i patrzył z przerażeniem na swoją siostrę, śpiącą w jednym łóżku z Ryanem. O nie! Jego włosy! Wierzył w siostrę i był pewien, że nie przegra zakładu, a Cardin będzie musiał zrobić coś naprawdę głupiego.
- Co to kurwa ma być?! - Krzyknął zdenerwowany.

A miało być tak pięęęknieeee. xd
Jedno oko. Drugie oko. Zmarszczyła brwi i podniosła nieco głową, wybudzona ze swojego cudownie zjaranego snu, który nie okazał się koszmarem. Popatrzyła na postac ślizgona, która powoli sie jej wyostrzała i zamrugała, próbując się rozbudzić, żeby jej szare komóri pojęły, skąd ten krzyk.
- Tu się śpi. - fuknęła, przyglądajac mu się. Dopiero po dłuższej chwili zaczęła rozumieć... Ona i Cardin. W łóżku. I Gabriel, o. Urocze. Zerknęła na śpiącego ślizgona, którego zapewne to piękne przywitanie też rozbudziło.

Skrzywił się kiedy usłyszał głosny głos.
- Zamknij pasze, Mistel. - warknął do chłopaka zakpując się w kołdrę jeszcze bardziej. No i co z tego ze spał z jego siostrą? Nic się w końcu nie działo nie? Tylko spali.
Otworzył na chwile oczy i patrzył na niego wściekle.
- Jeszcze raz mnie tak obudzisz a pozbędziesz sie swojego przyjaciela raz na zawsze. - warknął wściekły i znowu połozył głowe na poduszce. Wiedział jednak ze już nie zaśnie przez tego idiotę.

Co się działo nie wiedział. Tylko widział co widział. I był wkurwiony, I przerażony. W ogóle zawał serca prawie przeżył. Kochał swoje włosy i nie chciał ich stracić. jeśli byłby łysy straciłby cały urok. Spojrzał pogardliwie na Ryana, a później groźnie zmrużył oczy, patrząc na siostrę. Oj niedobrze.
- Co to ma być? - Powtórzył nieco spokojniej patrząc na nia naprawdę groźnie. Oj bój się^^

No tak, sama sie zaczęła irytować, o ile nie coś poważniejszego. Nie lubiła takich pobudek, nie w środku nocy, w środku fajnego snu i w ogóle.
- To ma być spanie, które mi zwaliłeś - odpowiedziała równie ostrym tonem, jak na razie będąc zbyt zaspaną, żeby zauważyć 'niebezpieczeństwo sytuacji'. No, może troche do niej docierało, bo przesunęła się nad Ryanem, kładąc się po jego drugiej stronie tak, żeby ją oddzielał od wściekłego brata. Schowała głowę w jego bok, wyraźnie chcąc spać dalej
- Weź goo - jęknęła tylko do Cardina i zakryła się kołdrą. I tyle było widać mistelową xd.

Obejmował ją cały czas ramieniem. Kiedy znowu usłyszał głos przyjaciela skrzywił się mocno.
- Śpimy, nie widać? A teraz zamknij jadaczke i sam też się połóż. - warknął nieprzyjemnie. Oprócz zabierania mu fajki to była jedna z gorszych rzeczy które ktoś mógł mu zrobić. Pobudka w srodku nocy. Zabijał wtedy bez wyjątków.
- Avada jest zakazana. - mruknął do dziewczyny jakby zawiedziony tym faktem.

prawie zgrzytając zębami wyciągnął różdżkę, machnął nią, a jego siostra wyleciała z łóżka i wylądowała na podłodze przy nim. może to ja obudzi? I przypomni o zakładzie i w ogóle? miał ochotę wyrzucić ja przez okno. Dobrze, że w lochach nie ma okien.
- No to juz nie śpicie. - odparł ze złośliwym uśmiechem.
- Tzn. Ty możesz sobie spać. - Spojrzał ha kumpla lekceważąco. teraz musiał załatwić sprawę z siostrą, a nie z nim.

Nie wieziała, co się dzieje. już zasnęła i lata? I nagle wielkie AUU. Syknęła wściekle, czując pulsujący ból w plecach i rękach.
- Ty idioto - powiedziała wściekłym tonem, wstając z podłogi i popychajac go z całej siły. No nie dość, że budzi, to jeszcze rzuca nia po pokoju, jak lalką?
- Co ty do cholery sobie myślisz? - spytała, raczej retorycznie, lustrując go spojrzeniem, które jakby mogło, to by zabiło. oj, mało takich kłótni w życiu mieli. I zawsze jak już do nich dochodziło, to było...ciekawie xd.
- Pomyśl, zanim coś zrobisz - powiedziała nadal tym samym tonem, oczywiście widząc, o co mu chodzi. I co, tak od razu stracił w nia wiarę? Głowa zaczęła ją boleć od tego - wybacz, jak widać, ty nie potrafisz myśleć - dodała zjadliwym tonem, podchodząc do niego z podniesiona glową. No co, znowu w nia zaklęciem rzuci? Miała mu ochotę powyrywać te kłaki rękmi xD.

Spojrzał na nich obojętnie.
- A róbcie co chcecie. - stwierdził spokojnie i nakrył się kołdrą. Zamknął oczy mając nadzieje ze znowu będzie mógł odpłynąc w krainę snów.

- uważaj sobie. - Warknął chwytając ja za nadgarstki. oj, tak... Kłótnie zdarzały im się naprawdę rzadko, ale jak już, bywały bardzo ciekawe. patrzył na nią badawczo zastanawiając się. W sumie znał swoja siostrę na tyle dobrze, że wiedział, że spełni ta jego drobną prośbę i nie pozwoli mu przegrać zakładu. Z drugiej strony okoliczności wskazywały na co innego.
- Lepiej byłoby dla wszystkich, jakbyś Ty od czasu do czasu trochę pomyślała. - rzucił bardzo zjadliwym tonem, a jego oczy zalśniły niebezpiecznie.

Prychnęła lekceważąco i w geście obronnym, skoro już ją trzymał, kopnęła go kolanem między nogi, odczuwalnie xDD. Jak ona lubiła sie z nim bić kiedyś... tyle, że ostatnio na poważnie było dobre parę lat temu.
- Pojebany idiota - skomentowała, rzucając zirytowane spojrzenie w stronę Cardina, który jak widać miał wszytsko głęboko. Jak każdy ślizgon, bosko. Niech ja tu zmaltretują.
- Przysięgam, że jak zaśniesz, włąsnoręcznie ci te kłaki poucinam - warknęła, wbijając w niego lustrujące spojrzenie. Czasem jak tak patrzyłą na niego, to miała wrazenie, że patrzy we własne oczy. Ale teraz myslała zupełnie o czymś innym.

Uniósł leniwie głowę i ziewnął krótko.
- Twój kochany braciszek obudził mnie w środku nocy, oskarża cie ze się puszczasz... co ja moge? - zapytał ze wzruszeniem ramion patrząc na chłopaka złośliwie.

Jęknął boleśnie, ale jej nie puścił. popatrzył na nią z wściekłością, pochylając się lekko nad jej twarzą. Chciał jej oddać i to mocno, jak kiedyś. Ale kiedyś mógł, bo oboje byli dziećmi. teraz już nie.
- Spróbuj to zrobić jeszcze raz, a zapomnę, że jesteś dziewczyną. - powiedział groźnie. Mimo wszystko... W końcu był wysokim, umięśnionym, silnym facetem,. mógłby zrobić jej krzywdę. I w tej chwili miał na to straszna ochotę. Ostatnich słów dzieczyny nawet nie skomentował tylko zdusił jej nadgarstki nieco mocniej i przyciągnął ją bliżej siebie. Po chwili spojrzał zdziwiony na Ryana. Puszcza się? A niechby sie nawet puszczała, nie jego sprawa. Byle nie z byle kim.

- Fakt, jesteś całkiem bezsilny w tej sytuacji - rzuciła ironicznie do Ryana, przewracajac oczami i zaraz syknęła cicho,bo do bólu plecw doszły teraz ręce.
- Puść mnie do cholery - powiedziała, tracąc coraz bardziej cierpliwoć. Wkurzyłaby się pewnie już, nawet, jakby rzeczywiście coś zrobiła. Ale sęk w tym, że nie zrobiła niczego. Za jakie grzechy taki niedomyślny brat?!.
- A wyrzucając mnie z łóżka też pamiętałeś? - spytała znowu zjadliwie mrużąc oczy i nie odrywając od niego pewnnego siebie wzroku.
- Jasne wiesz, od razu po naszej rozmowie poleciałam pieprzyć się z Cardinem. Brawa za wspaniałomyslość - zakpiła, prychając potem sfrustrowana. Spróbowała się znowu wyszarpnąć, no ale oczywiście nic nie dało. Specjalnie na złość, korzystajac że ją przyciągnął bliżej podniosłą nogę i go walnęła ponownie, ale teraz o wiele lżej, dla samego faktu, nie zadania bólu, oczywiście ze złośliwym uśmiechem ciagle wykrzywiającym usta.

Wywrócił oczami i wstal niechętnie. Podeszedł do Gejba i po prostu walnął mu z pięści w nos tak ze chłopak padł na łóżko. Potem wzruszył ramionami i spojrzał na Saph.
- Masz. - powiedział spokojnie wracajac wzrokiem do gejba. Przygotowywał się na to ze mu odda.

dzisiaj oboje wkurzali go bardziej niz kiedykolwiek. Zdusił nadgarstki siostry na tyle mocno, żeby naprawdę bardzo ją zabolało, ale żeby ich nie uszkodzić. Co ona sobie w ogóle myśli?!
- To wyglądało jednoznacznie. - odparł zirytowany patrząc na nią z żądzą mordu w oczach. I wtedy wtrącił sie ryan. Podniósł sie natychmiast i oddał mu w twarz pod okiem zamachnąwszy się z całej siły.
- Nie wtrącaj się. - Warknął. Nienawidził jak ktoś się wtrącał do jego rozmów z innymi ludźmi. No, bo przecież Ryan sobie chyba nie myślał, że zrobiłby krzywdę własnej siostrze.

Zacisnęła powieki, żałujac, że nie może mu sią odwdzięczyć. Bo był większy itd, pf. I wtedy nagleją puścił, a ta otworzyła oczy. Popatrzyła najpierw na Gejba, potem Ryana
- Dzięki - rzuciła, rozmasowując sobie nadgarstki, ale zaraz musiała użyć ręki, żeby znowu odepchnąć brata od drugiego ślizgona, któremu się oberwało
- Przestań już, kurwa - powiedziała wściekła - to czemu niby jestem ubrana? - spytała, mierząc go wzrokiem.
- Nic z nim nie robiłam, dociera? - teraz już całkiem podnisła głos, tracąc kontrolę. Olewając to, czy się wkurzy bardziej czy nie, poszła do szafki po jointa. Musi się uspokoić. Wyjęła jednego, szukając jakiejś różdżki, bo swojej oczywiście nie brała ze sobą. Skąd mogła wiedzieć, że taka afera będzie?

Kiedy oberwał po prostu przytrzymał dłoń przy nsoie zeby krew nie leciała. Nie miał ochoty na bójkę z przyjacielem o tej godzinie.
- Tak, pieprzyłem ją przez ubranie i wygrałem zakład. Weź się pierdol, Mistel. zacznij myśleć głową a nie fiutem. - powiedział wkurwiony już na maksa. Ogólnie przeklinał tak tylko jeżeli był wkurzony do granic możliwości.

parsknął niezadowolony.
- Niezbyt mnie to obchodzi. - rzucił tylko w kierunku Ryana. No i po co si.e wtrącał? Wcale nie miał ochoty się bić, czy kłócić z kumplem. Nikt go nie rozumiał. I jego obaw, Chace gdzie jest Chace? Biedny, wkurwiony gejb... Popatrzył na siostrę niezadowolony.
- Nie pal tyle. - Rzucił tylko i zniknął w drzwiach do łazienki.

Pokręciłą tylko zdegustowana głową i zaciagnęła się, zamykając oczy.
- Te waszy wspaniałomyślne zakłady - mruknęła pod nosem, wymieniając jeszcez parę wiązanek, lecz tym razem po włosku. Usiadła na łóżku Chace'a, żeby nie było, po turecku i odprowadziła wzrokiem brata. Powli sie uspokajała, więc i myśli się rozjaśniały. Sama by się na jego miejscu nie mniej wściekła. Ale... zawsze było 'ale'. Spokooojnie.
Przyglądnęła się Ryanowi, oceniając, jak bardzo dostał i czy opłaca się jej obchodzić tym. Na prawdę sie zainteresowała. Uau.

Ocierał cały czas płynącą krew. Usiadł na łóżku i wziął sobie jakieś chusteczki. Przymknął na chwile oczy i polożył się na łóżku.
- mam w dupie ten zakład. - powiedział cicho. Nie miał choty się bawić w polowanie na Saphire. Serio przestalo go już to tak bawić, szczególnie po tym jak teraz sie zachował Gejb. Także to wszystko wina braciszka. Brawo dla niego.

Saph pewnie zareagowałaby podobnie. A Ryan tak łatwo tego nie zrozumie. Relacje między rodzeństwem często są skomplikowane, Nie wazne jak dobre by były. Gejb poprosił o coś swoją siostrę, a ona trochę to zlekceważyła. Nie tak ze sobą postępowali. Nie lekceważyli sie. Wrócił do pokoju bez słowa, przebrany już w bokserki i położył się na plecach na łóżku odpalając papierosa. Miał teraz powodu do złości i na nia i na niego. i wcale go nie obchodziło, jak bardzo Ryan krwawił. Sam zaczął, jego wina.

Obserwowała ich chwilę, spokojnie spalając do końca. Przenosiła wzrok z jednego na drugiego pochłonięta myślami i rozważaniami nad za i przeciw.
- Najwyższy czas - rzuciła do Cardina, majac nadzieję, że na drugi raz na taki idiotyczny pomysł nie wpadną.
No tak, Ryan mógł nie zrozumieć, zapewne też tego, co zrobi zaraz Saphira. Wiedziała dobrze, że wystawiła barata na próbę. Niby nic nie zrobiła, ale jednak. Oczywiście, w życiu się do tegootwarcie nie przyzna, ale złoś na niego całkiem zelżała. Te siniaki, które się jutro pojawią też pewnie w większym stopniu oleje.
Wstała powoli, wyrzucając dopalonego skręta do popielniczki i podeszła do łóżka Gabe'a, siadajac obok i patrzac ze stoickim spokojem.
- Ok, ale na drugi raz mną nie rzucaj głupku - mruknęła odruchowo po włosku, cmokając go w policzek po krótkim namyśle. Nie zdziwi się, jak się będzie jeszcze boczyć, ale trudno. Przejdzie mu.

Wywrócił oczami i przekręcił się na drugi bok. Miał w dupie teraz co sobie rodzeństwo będzie gadało. Zrobił swoje i idzie spac. Niech się nawet pieprzą, mało go obchodzilo to. Był srodek nocy, chciał iść spać a nie robić afere o nie wiadomo co. Kiedy krew przestała lecieć wyrzucił chusteczkę do kosza i nakrył się kołdra aż po uszy.

- A Ty mnie nie strasz. - odparł cicho, przykrywając się kołdrą. Na początku chciał być na nią jeszcze zły, ale stwierdził, że nie ma po co. Usmiechnął się do niej lekko i poczochrał jej włosy.
- Dobranoc. - Powiedział jeszcze nieco głośniej.

No udało się. Dzięki zbawiennej używce Saphira nawet też jakimś cudem wykrzywiła usta w leciutkim uśmiechu
- Ok, pa - powiedziała cicho i zerknęła w stronę drugiego ślizgona. Nie, jemu da spokój. Budzić go jeszcze raz, to by było czyste samobójstwo,jutro go złapie xD. Wstała i wyszła, idąc spać do swojego dormitorium. Może tam się wyśpi spokojnie.

Przyprowadził dziewczynę do dormitorium. Rozebrał ją do bielizny i położył na swoim łóżku nadal starając się nad nią panować. I generalnie nad sobą. Chociaż już miał niezłe doświadczenie w tym jak się przy niej zachowywac jak jest w takim stanie. Po chwili sam się rozebrał i położyl obok niej. Przytulił ją do siebie i pocalował w czoło.
- Śpij już, Mistel. - mruknął na dobranoc.

No więc wzorując sie na tym wyżej, jakoś doszła do dormitorium, i wylądowała w łóżku.[xd]Z doświadczenia, więc już odruchowo mimo stanu wiedziała, ze tu musi być cicho, choćby ze względu na współlokatorów... zwłąszcza po ostatnich wydarzeniach. Przytuliła się więc tylko do chłopaka i mruyknęła pod nosem 'dobranoc', po chwili już będąc gdzieś w swoich marzeniach.
~~~
Rano jak sie można było spodziewac wstała stanowczo za późno, jak na pierwsza lekcję, toteż wstajac cmoknęła jedynie ślizgona w policzek nie budząc go i wyszła szybko, krzywiąc się lekko na samopoczucie. Juz u siebie wykonała wszytskie 'poranne' czynności w slimaczym niemal tempie, w kuchni zjadła spóźnione śniadanie i na lekcje dotarła więc dopiero po lunchu. Czyli pewnie po nich wizyta u wychowawcy, jak miło.

Położył się zmęczony na łóżku. Głowa bolała go do tego stopnia, że teraz, najchętniej, rzuciłby na siebie avada-kedavrę, aby tyle nie cierpieć. Trzeba przyznać, że ból był na prawdę ogromny, nawet dla kogoś tak silnego psychicznie i fizycznie, jak Oscar.