Brzeg Jeziora.

Zaśmiała się wesoło.
- Spoko, zawsze lepiej we dwie niż same. - powiedziała rozbawiona i położyła się na plecach na wodzie. Przymknęła oczy i chwile tak dryfowała. Potem znowu zaczeła pływać.
- Ciemno juz. - nagle zauważyła to.

- Rzeczywiście - spojrzała w niebo, które zaczynało ciemnieć. Wcześniej nie zwracała na to uwagi. Poza tym, woda stawała się coraz zimneijsza, jak zwykle pod wieczór. - Chyba powinnyśmy się zbierać.

Skinęła głową i wyszła z wody. Osuszyła się zakleciem i ubrała ubrania. Przez chwile tak stała ocieplajac się a potem znowu okreciła się w okół własnej osi.
- Fajnie było. Musimy kiedyś to powtórzyć. - powiedziała rozbawiona. Dobrze jej było po tej kąpieli.

Wyszła z wody w ślad za Audrey. Szybko wyciągnęła różdżkę i ruciła na siebie zaklęcie suszące. Ubrała się i pospiesznie roztarła ramiona, żeby się ogrzać.
- No pewnie. Daj znać, kiedy znowu będziesz chciała zrobić coś szalonego - puściła oko do dziewczyny. - To co, idziemy do zamku?

Zaśmiała się.
- jasne, ze dam ci znać. W ogóle słyszałaś ze jutro ma być impreza? - zapytała układajac sobie włosy tak zeby w miare normalnie wyglądac. Nie lubiła chodzić potargana, a po wyjściu z wody czesto tak wyglądała.

- O, naprawdę? Nic nie słyszałam.
Sięgnęła do kieszeni, szukając gumki do włosów. Po wysuszeniu zaklęciem jej włosy zawsze puszyły się i wchodziły jej do oczu.
- Zdradzisz mi jakieś szczegóły odnośnie tej imprezy?

Skinęła głową.
- Ma być jutro około dwudziestej w komnacie tajemnic. Przebierana impreza. - powiedziała z szerokim uśmiechem. Musi się na nią wybrać. Bedzie ciekawie i wreszcie zacznie się coś dziać.

// zw kolacja <3

- Przebieranki? - uniosła brew, zaintrygowana. - Brzmi ciekawie. Nareszcie coś innego niż zwykła impreza. Muszę się wybrać.
Ucieszyła się na samą myśl o imprezie. Tylko za kogo się przebierze?

- Ooo fajnie, to się pewnie spotkamy. - powiedziała z uśmiechem na ustach. Fajnie będzie sie razem pobawić. Moze Katie jeszcze przyjdzie i pare innych osób. Liczyła na to. Pobawią się razem i w ogóle.

- Już się cieszę, mam ochotę sie rozerwać - odparła ze śmiechem i zrobiła kilka obrotów. - Widzisz, już zaczęłam.
Miała wielką ochotę śmiać się z samej siebie i swojego entuzjazmu.

Zaśmiała się wesoło widząc zachowanie dziewczyny. Sama lekko podskakiwała w miejscu.
- Ja też. Chce się bawić! - powiedziała uśmiechajac się szeroko. zaczęła okręcać się w okół własnej osi a potem padła na trawe smiejąc się cały czas.

- Marzę o dobrej zabawie! - stwierdziła i dalej kręciła się w kółko. Po chwili potknęła się o własną stopę i wylądowała na trawie obok Audrey.
- Ależ ze mnie niezdara - zaśmiała się.

Zaśmiała się.
- Nie tylko z ciebie, Nadine... Ej własnie to jest skrót od jakiegoś imienia? Albo to ma jakiś skrót? - zapytała zaciekawiona patrzac na nią z lekkim uśmiechem na ustach.

- To pełne imię. Ale możesz skracać do Nadie albo Nad, wedle uznania. Chyba że wymyślisz jeszcze coś innego - odparła, uśmiechając się. - A ty preferujesz Audrey, czy też może coś innego?

Uśmiechnęła się lekko.
- Nad... hm... w sumie fajnie... - powiedziała patrząc w niebo. Potem spojrzała na dziewczynę i zaśmiała się.
- Dużo ludzi mówią na mnie Audi... - powiedziała rozbawiona lekko.

- Audi brzmi w porządku - uśmiechnęła się do dziewczyny. - Chyba najwyższy czas ruszyć na imprezę, nie sądzisz? - stwierdziła i ruszyła w stronę zamku, żeby się przebrać.

Skinęła głowa.
- Idziemy, idziemy. - powiedziała z szerokim uśmiechem i wstała z trawnika. Poszly z dziewczyną do zamku przebrać się w stroje odpowiednie na imprezę.

Zaprowadził dziewczynę na brzeg jeziora. Był lekki wiatr, ale całkiem przyjemny. Dobrze, że nie padało. Zatrzymał się nad samym brzegiem i spojrzał na Audrey.
- Jesteś niesamowita. Normalna dziewczyna raczej doniosła by na mnie McGonagall. Wiesz...że mam jakieś pedofilskie zapędy - Parsknął śmiechem i rzucił kamieniem w wodę tworząc "kaczuszki".
- A właśnie. Zabiorę cię kiedyś na imprezę. Ale prawdziwą...nie taką..- Spojrzał na szkołę z lekkim powątpiewaniem po czym znowu utkwił wzrok w krukonce.
- Wraz z przyjaciółmi ciągle coś odwalaliśmy. I ciagle się zakładaliśmy o coś. To były czasy - Jęknął z rozmarzeniem. - Ty tez musisz sie dobrze bawić. Cieszy mnie to, że sie dobrze uczysz ale...wiesz no to nie wszystko - Dźgnął ja delikatnie w zebra.

Zasmiała się.
- Jezeli miałabym powiedzieć McGonagall o tym ze masz pedofilskie zapędy, musiałabym też dodać że ci pozwalam na nie i jeszcze do tego podoba mi się to. - powiedziała rozbawiona. Schyliła się po jakiś kamyk i rzuciła do jeziora patrzac chwile jak się rozchodzą te koła na nim.
Popatrzyła na niego lekko przechylajac głowę.
- Serio mnie zabierzesz? - zapytała patrząc na niego z szerokim usmiechem. Kiedy ją dźgnął oddała mu rozbawiona.
- Wiesz, czasem przy nauce mozna się dobrze bawić. - powiedziała rozbawiona i usiadła na trawie. Patrzyła chwile na jezioro a potem przeniosła na niego wzrok.
- Pamiętaj ze rozmawiasz z krukonką. - przypomniała mu z uśmiechem i poklepała miejsce obok siebie zeby tez usiadł. Poprawiła spódniczkę i znowu przeniosła wzrok na jezioro.
- Lubie tu siedzieć. zawsze jest tak spokojnie i cichy, ale jednak tak... tajemniczo... - powiedziała opierajac się na łokciach.

- No...ale akurat McGonagall nie interesowało by to czy mi pozwalasz czy nie. Ona...powiedzmy, że jest na mnie strasznie cięta i pewnie tylko czeka na okazję by mnie wypierdzielić ze szkoły - Zasmiał się lekko. Usiadł obok niej i rozprostował nogi, opierając sie dłońmi o ziemie za plecami. Spojrzał w niebo przez moment przygladając się chmurom na niebie.
- Pewnie, że cię zabiorę. Może akurat bedzie któryś z moich przyjaciół. Z nimi nie da źle bawić. Poza tym ze mną mozesz swobodnie wychodzić poza obszar szkoły, tak? - Zerknął na nią, opierając na chwilę brodę na ramieniu.
- Przy nauce faktycznie można ie bawić...ale to nie to samo. Zawsze masz tą świadomość, żę jestes czyms obarczona. Więc ja pokaże ci jak sie bawić naprawde. - Pogładził ją jedną ręką po głowie i w końcu przysunął ja do siebie by objąć ją ramieniem.
- Faktycznie, jest tu spokojnie. Całkiem przyjemne miejsce - Zgodził się ukrywając szeroki uśmiech.

Zaśmiała się.
- Aj tam, nie przejmuj się McGonagall. Stara jędza, potrzebuje zwyczajnie zeby ktoś ja przeleciał od razu będzie milsza. - powiedziała ze śmiechem. Kiedy ją objął przysunęła się lekko i położyła mu głowę na ramieniu. Patrzyła cały czas na jezioro i po chwili przymknęła oczy oddychając spokojniej.
- Tak, z kimś z kadry możemy wychodzić na ile chcemy i kiedy chcemy. tylko ta osoba musi tam do opiekuna chyba iść domu czy coś. Nie wiem dokładnie, nie interesowałam się tym nigdy. - powiedziała z lekkim uśmiechem. Jeżeli trzeba było isc do opiekuna to oni mieli ułatwioną sprawę, bo Lucas był opiekunem Ravu.
- To mi pokażesz kiedyś... - powiedziała z lekkim uśmiechem na ustach. Otworzyła na chwile oczy i spojrzała na niego kładąc mu brode na ramieniu.
- Ej.... skoro mówisz ze masz pedofilskie zapędy... Tylko ja jestem na to narazona czy jeszcze do jakiejś uczennicy tak się zachowujesz? - zapytała z czystej ciekawości. W sumie chyba by nawet nie chciala zeby jeszcze do kogoś się tak zachowywał.

Uśmiechnął się nieznacznie.
- Nie...nie jest taką jędzą. Kiedyś mi bardzo pomogła. Ona po prostu ma takie obycie...niezbyt ciekawe - Wzniósł oczy ku niebo i wzruszył ramieniem. Pogładził dziewczynę po ramieniu jakby z zamiarem jej ogrzania. Było ciepło, ale to nadal nie były jeszcze letnie dni, więc bywało chłodno, zwłaszcza gdy zawiał zimny wiatr.
- Nie, nie obdarzam innych uczennic taką uprzejmością. Możesz się cieszyć - Spojrzał na nią, tym samym pozostawiając w bardzo małej odległości od jej twarzy. Korzystając z okazji musnął jej wargi swoimi, jednak po chwili jak gdyby nigdy nic znowu spojrzał przed siebie.

Kiedy poczuła jego usta na swoich po plecach przeszedł jej przyjemny dreszcz. Przymknęła na chwile oczy rozkoszując się tym zaledwie muśnięciem.
- Ciesze się. - powiedziała cicho przybliżając się jeszcze bardziej. Oczywiście wszystko po to zeby się ogrzać. Czuła ze nie powinni tego wszystkiego robić. Ani się obejmować, ani tak po prostu siedzieć. Jednak było jej tak dobrze, nie chciała tego przerywać.
- Mówiłeś ze ona chce cie stąd wywalić... czemu? - zapytała znowu kładąc glowe na jego ramieniu. Miała ochote na coś więcej, ale się powstrzymywała. Nie dosć ze Lucas był jej nauczycielem, to jeszcze teraz byli na błoniach gdzie praktycznie kazdy mógł ich zobaczyć.

Zerknął na nią tylko po prostu pokręcił lekko głową.
- Kiedy byłem w twoim wieku sprawiałem jej wiele kłopotów. Jakoś nigdy za sobą nie przepadaliśmy, ale kiedyś okazała się naprawdę w porządku. No w kazdym razie nadal uważa, że jestem nieodpowiedzialny - Zaśmiał się cicho. Cieszył się, że dziewczyna nie prowokuje go do niczego więcej, chociaż samo siedzenie blisko niej wywoływało u niego przyjemne odczucia. Była śliczna i miała świetne ciało...w dodatku była NORMALNA. Nie taka jak niektóre laski w szkole. Wytapirowany i wyszpachlowane na amen.

Zaśmiała się cicho.
- Gdyby serio tak uważała nie dałaby ci tej posady. - powiedziała z uśmiechem na ustach. Moze i nie lubiła pani profesor, ale wiedziała ze jest ona rzeczowa i odpowiedzialna. Bez powodu nie dałaby mu tej posady. Widac był dobrym nauczycielem, albo się dobrze zapowiadał.
Siedziała tak chwile a potem ostrożnie położyła rekę na jego kolanie. Chwile jakby się jej przypatrywała a potem uniosła wzrok na lucasa.
- To normalne? - zapytała cicho majac na myśli to ze ich do siebie coś ciągnie.

- Może i tak. Nie wiem co siedzi w jej głowie- Przyznał. Zawsze miał z tym problemy. McGonagall była nieobliczalna i już przyzwyczaił sie do jej nierozumienia. Przez chwile siedział w milczeniu patrząc na wodę. Czy to było normalne? Chyba nie, chociaż kontakty męsko damskie jak najbardziej były w normie, ale nauczyciel i uczennica?
Westchnął ciężko i tylko sie uśmiechnął.
- Nie wiem...zobaczymy co z tego będzie. Nie jestem pewny, czy to właściwie dobrze czy źle. Ale mnie się podoba - Zerknął na nią po chwili wstając i wyciągając dłoń w stronę dziewczyny.

Uśmiechnęła sie i wstała z jego pomoca.
- Serio? Więc zaryzykujmy. - powiedziała z szerokim uśmiechem na usatch. Nie wiedzieć czemu chciała tego. Wiedziała ze to niesie za sobą wielkie ryzyko, bo mogli wywalić Lucasa ze szkoły i ja przy okazji tez, ale mimo wszystko chciała. Oczywiście tylko jezeli on by chciał. Jeżeli nie to trudno. Przez chwile nie puszczała jego ręki, dopiero kiedy usłyszała dzieciaki wybiegające na błonia zabrała dłoń. Wsadziła je do kieszeni spódnicy i patrzyła na niego.
- Chcesz czy nie? - zapytała przechylajac lekko głowę.

- Bez ryzyka nie m zabawy- Zauwazył. Puscił jej dłoń idąc w strone zamku.
- Chce. Czemu nie. Może byc całkiem...zabawnie - Zauwazył. - Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, i ja o tobie. Więc nie wiesz, czego się po mnie spodziewać - Pacnął ja lekko w głowę i rozejrzał sie. widzac, ze nikt nie patrzy, cmoknął ja w policzek a nastepie przyspieszył ruszajac w stronę zamku.
- Eliksiry czekają...chodzmy do mojego gabinetu. Przynajmniej bedzie...spokojnie. - Zapewne. Nie tylko spokojnie ale i intymnie? Przynajmniej nikt im nie będzie przeszkadzał gdy bedą sie lepiej poznawać.

Usiadła w cieniu drzew, patrząc tęsknie na wszystkich pozostałych, znajdujących się w pobliżu. Ich radosne miny wyrażały w pełni zadowolenie z faktu, że skończyli już dawno lekcje z najgorszego z możliwych dni. Środa... Nikt nie lubi tego dnia wyłącznie przez to, że ciągnie się i ciągnie, jakby nigdy nie miał zamiaru zakończyć swojego istnienia.
Wzięła do ręki malutki kamień i rzuciła nim do wody. Rozległ się odgłos pluśnięcia i oczy wszystkich, zwróciły się na Katerine, która westchnęła w geście dezaprobaty, podnosząc się z trawy i otrzepując z ziemi.
Odchodząc, jej peleryna powiewała na delikatnym wietrze.

Nate przyszedł na brzeg jeziora by spokojnie o wszystkim pomyśleć. O Audi, o Lucasie i na końcu o nowym gryfonie, który podobno tu zawitał. Był bardzo ciekawy jaki on jest, choć słysząc, co mówią dziewczyny w całej szkole, domyślał się już tego i owego.
Chłopak przysiadł przy wielkim buku przy jeziorze i wyjął z torby książkę. Już dawno miał ją przeczytać, choć jakoś wielce mu się nie spieszyło. I tym razem zrobiłby wszystko, żeby jej nie czytać... Nie miał na nic ochoty, przyszedł do niego jego stary znajomy - Pan Leń - który skutecznie wygrywał z jego wolą.

Był nowy w szkole i nie bardzo wiedział co ze sobą zrobić. Poszedł więc na zwiedzanie zamku. W pewnym momencie jednak się znalazł nad jeziorem. Zmarszczył brwi i spojrzał na zamek niepewnie, następnie się rozejrzał w około. Może przypadkiem ktoś mu pomoże. W tym momencie zauważył chłopaka który czytał jakąś książkę. Nie chciał mu przeszkadzać, jednak chęć odnalezienia się w nowym środowisku była silniejsza. Poznanie nowych ludzi się do tego zaliczało. Wsadził więc ręce do kieszeni i powoli się do niego zbliżył. Zatrzymał się jednak kilka metrów od niego kiedy jego spojrzenie przykuło jezioro które się poruszyło. Z zainteresowaniem patrzył przez chwile w tamtą stronę. Te dziewczyny co go napadły przy wejściu kiedy się wprowadzał coś mówiły o Wielkiej Kałamarnicy która mieszka w jeziorze. Wtedy w to nie wierzył, no bo kto pozwala takiemu stworzeniu mieszkać w jeziorze, gdzie w około są uczniowie którzy pewnie chętnie tam pływają jak jest ciepło? Teraz jednak był w stanie uwierzyć w słowa tamtych małolat. Po chwili jednak się otrząsnął i usiadł obok chłopaka który czytał. Popatrzył na niego z nieco niepewnym uśmiechem na ustach.
- Cześć... Mam problem... Nie wiem jak się dostać do Wieży Gryffindoru, może ty wiesz? - powiedział drapiac sie po głowie jakby nieco zamyślony.
Zerknął przez ramię na zamek. Nawet nie wiedział która jest Gryffindoru, a która jakiegoś innego domu. Na marginesie w ogóle nie rozumiał tego podziału na domy. To tak jakby klasyfikować ludzi na "tych dobrych, tych złych, tych mądrych i tych nijakich". Chyba będzie musiał się dowiedzieć więcej na temat historii szkoły. Teraz jednak ważniejsze było odnaleźć się w niej.

- Wielkimi Schodami na górę, siódme piętro, korytarz za obrazem z tłustą kobietą w różowej sukni. Hasło : nieudana impreza. - powiedział szybko, nawet nie odwracając wzroku od książki. Dużo ludzi go pytało o drogę, więc w sumie nie był zaskoczony. Tylko.. coś mu się nie zgadzało. Głos... męski?!
Podniósł wzrok na chłopaka i zmierzył go oceniającym spojrzeniem. Chyba będzie miły, tak przynajmniej wywnioskował po rysach jego twarzy. No i Gryfon.
- Nate Coates. - powiedział wyciągając ku niemu dłoń na przywitanie. - Witaj w Hogwarcie.
Nasz dom powiększa grono facetów...

Jak zwykle po lekcjach przechadzała się po błoniach. Być może była przewidywalna, ale cóż poradzić, nienawidziła siedzieć w czterech ścianach i nic nie robić. Tym razem zagnało ją nad jezioro. Dawno tutaj nie była. Dostrzegła dwóch chłopaków siedzących pod wielkim bukiem. Po szatach poznała, że są z jej domu. Jednego z nich, Nate'a, poznała kiedyś na trybunach, drugi był jej nieznany. Podeszła do nich.
- Cześć wam - uśmiechnęła się.

- Hey, Nad. - przywitał się radośnie, a następnie przedstawił ich sobie nawzajem. - To jest Nadine Blackwood, natomiast... - przekrzywił na chwilę głowę przyglądając się z zamyśleniu chłopakowi. - Jak masz na imię?
Kiedy Nad spojrzała na niego, z uśmiechem poklepał miejsce obok siebie. Po co ma stać, skoro może się przysiąść i pogadać? Ziemia nie była mokra, więc siedzenie na niej to czysta przyjemność.

Skinął głową słysząc tłumaczenia chłopaka. Powtórzył je sobie w myślach. Czyli jak wejdzie po schodach będzie musiał szukać tłustej kobiety w różowej sukience. Okej, chyba jakoś się odnajdzie. Przynajmniej miał taką nadzieję. Widząc że chłopak nie odrywa wzroku od książki już chciał wstawać i iść żeby mu nie przeszkadzać, jednak jak znowu na niego spojrzał zobaczył wyciągniętą w jego stronę rękę. Uśmiechnął się pod nosem trochę szerzej. Czyżby nowy kolega? Ciekawie.
- Kayleigh Crevan, ale mów mi Kay. - uścisnął jego dłoń przyglądając sie mu jeszcze przez chwilę. - Dzięki za powitanie. Duży jest ten zamek... - powiedział zerkając przez ramię na budowlę.
Był tu od kilku godzin a już musiał pytać przynajmniej sześć razy o drogę. Dumstrang był łatwiejszy do połapania się. Gdyby tylko mógł tam dalej chodzić... Nie uśmiechało mu się za bardzo zaczynać wszystkiego od samego początku. Tam miał wszystko. Przyjaciół, załatwiona posadę po szkole, dziewczyny. Tutaj musiał wszystko od samego początku zaczynać.
Spojrzał na dziewczynę i uśmiechnął się uroczo do niej.
- Jak już mówiłem Kay. - powtórzył sie mimo ze tego nienawidził. Czasem jednak trzeba się ugiąć.

Nejt był coraz bardziej ciekawy, jaki jest gryfon. Po akcencie słychać było, że nie stąd. Sam wiedział, jak trudno jest się przystosować do nowego otoczenia, ale w końcu Kay powinien się odnaleźć. A nawet gdyby nie... Nate mu pomoże, a co. Sam przeżywał przeniesienie się z innej szkoły i nie życzył nikomu innemu tego wszystkiego. Nowi ludzie, znajomi, nowa przyszłość...
- Skąd jesteś? - zapytał po chwili. Jeśli chłopak nie chciał mówić, uszanuje to. Sam ma pewne sekrety, o których wie tylko Audi i nikomu innemu w życiu by o nich nie powiedział...

- Miło mi - odparła, uśmiechając się do Kaya. Cóż, te słowa były takie banalne, ale w jej ustach zabrzmiały szczerze.
Usiadła po turecku na trawie obok chłopaków i podparła się rękami za plecami. Rzeczywiście, siedzenie tutaj przy takiej pogodzie było bardzo przyjemne.
- Rzeczywiście, duży ten zamek - stwierdziła. - Na początku zupełnie nie mogłam się połapać. Mało brakowało, a musiałabym spać na korytarzu - dodała, uśmiechając się do wspomnień. Z jej orientacją w terenie pierwsze dni w Hogwarcie były ciężkie, nigdy nie mogła nigdzie trafić.
Zamilkła, słysząc pytanie Nate'a. Też była ciekawa, skąd chłopak jest.

Słysząc pytanie chłopaka zastanowił się chwile nad odpowiedzią. Powiedzieć całą prawdę czy tylko pół? Po chwili jednak postanowił że nie będzie wszystkiego zdradzał od razu. Nutka tajemniczości musiała pozostać. Poza tym nie znał ich, a jakby wszystko powiedział to mogliby się przestraszyć. W końcu nigdy nie był grzecznym chłopcem i pewne rzeczy powinny zostać między nim a... nim.
- Wcześniej chodziłem do Dumstrangu. - powiedział spokojnie.
Co z tego ze ta szkoła ma kiepską opinię? On ją kochał i uważał za swój dom. Teraz się czuł jak dziecko wyrwane matce z ramion. Zagubiony i niepewny tego co się w okół niego dzieje. Mimo to nie pokazywał tego po sobie. Nie wolno było okazywać słabości, szczególnie przed ludźmi których się nie znało. Pierwsza zasada przetrwania.

Widząc, jaki jest tajemniczy zaczął się zastanawiać nad swoim byłym zachowaniem. Nie można od razu skazywać ludzi na złe, że go zdradzą albo coś, ale rzeczywiście, miał rację. Nie można mówić wszystkiego od razu. Ale zasada przetrwania? Ludzie, to jest szkoła, a nie bezludna wyspa...
- Ja jestem z Francji, także przeniosłem się z tamtejszej szkoły. - powiedział Nejt, by dać znać chłopakowi, że nie tylko on jest nowy. On sam pojawił się w szkole dopiero niedawno, a już miał kilku prawdziwych przyjaciół oraz mult znajomych. Wierzył, że Kayowi też tak łatwo pójdzie...

- Jak tam jest? - spytała. - Bardzo różni się od Hogwartu?
Zawsze interesowało ją, jak wygląda życie w innych szkołach magii. Z wiadomoych przyczyn nie mogła się jednak o tym przekonać. O Durmstrangu słyszała różne opinie, jednak nie uważała ich za miarodajne i nie przejmowała się nimi. Teraz chciała dowiedzieć się tego 'z pierwszej ręki'.
- A jak było u ciebie, Nate? - francuska szkoła także ją interesowała, chciała trochę posłuchać o szkolnictwie poza Anglią. Ona sama znała tylko Hogwart.